Czy utworzenie organu na wzór KNF to recepta na bolączki polskiej branży hazardowej?
Organem bezpośrednio nadzorującym polską branże hazardową jest Ministerstwo Finansów. Istnieje jednak szereg przesłanek, które wskazują, że niekoniecznie jest to rozwiązanie idealne. Wiele europejskich krajów uświadomiło to sobie bardzo szybko i powołało do życia organ, który w całości sprawuje pieczę nad lokalnym rynkiem. Dlaczego jest to właściwe rozwiązanie i w jaki sposób mogłoby odmienić polską branżę? Zapytaliśmy o to prezesów kilku polskich firm bukmacherskich.

O relacji pomiędzy Ministerstwem Finansów i polską branżą hazardową pisaliśmy w artykule, który ukazał się w ubiegłym tygodniu. Przedstawiliśmy kluczowe kompetencje MF i KAS oraz to, w jaki sposób kształtują one polski rynek.
Relacja nieidealna
Nadzór nad branżą hazardową jest jednak zaledwie jedną z bardzo licznych kompetencji Ministerstwa Finansów i wielokrotnie można było odczuć, że często nie jest ona traktowana priorytetowo. Z perspektywy branży hazardowej nie jest to rozwiązanie idealne. Obecny system sprawia bowiem, że MF i branżę dzieli dość spory dystans, w którym często giną postulaty przedstawicieli branży.
A gdyby okazało się, że istnieje gotowe rozwiązanie tego problemu, które z powodzeniem funkcjonuje na wielu europejskich i światowych rynkach?
Rozwiązaniem, które znacząco ułatwiłoby komunikację pomiędzy podmiotami polskiego rynku hazardowego i organem nadzorującym oraz regulującym byłoby z pewnością powołanie do życia oddzielnego, działającego w ramach Ministerstwa Finansów ciała, którego obowiązki w całości opierałyby się nie tylko na regulowaniu i nadzorowaniu rynku, ale także na prowadzeniu dialogu z branżą.
– Jestem zwolennikiem powołania dedykowanej jednostki, której misją i celem byłby całościowy nadzór nad branżą hazardową, ale również co bardzo ważne wsłuchiwanie się w potrzeby i problemy firm funkcjonujących na tym rynku – mówi nam Łukasz Seweryniak, CEO Superbet Polska.
– Biorą pod uwagę skale przychodów podatkowych oraz liczbę podmiotów oraz pracowników tworzących tę branże w Polsce potrzebny jest otwarty i transparenty dialog między Regulatorem a Operatorami. Wymiana doświadczeń i określenie potrzeb pozwoliłoby w mojej ocenie znaleźć rozwiązania, które zapewnią zdrowe i jasne zasady funkcjonowania podmiotów w ramach posiadach koncesji i zezwoleń oraz spowodują ograniczanie rosnącej szarej strefy, co w efekcie zapewni bezpieczną rozrywkę i ochronę graczy, z których duża cześć korzysta na dziś z usług nielegalnych w Polsce firm
– dodaje Seweryniak.Standard, lecz wciąż nie w Polsce
Na właśnie taki system zdecydowała się większość europejskich państw, takich jak między innymi: Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Szwecja, Dania, Finlandia, Norwegia czy Malta. Tak samo działa to również w Ameryce Północnej, gdzie własny organ regulujący posiada każdy amerykański stan oraz każda kanadyjska prowincja, w której legalny jest hazard. Jedną z pierwszą decyzji, którą podjęto w sprawie nowo uregulowanego brazylijskiego rynku również było powołanie dedykowanego organu.
Nie ma więc wątpliwości, że na światowych rynkach hazardowych, istnienie dedykowanego regulatora branży hazardowej jest po prostu standardem. Standardem, który w naszym kraju wciąż nie został zaadaptowany. O tym, że taka możliwość wchodzi w grę przekonuje nas funkcjonowanie analogicznego organu, jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), która skupia się na działalności między innymi sektora bankowego czy rynku kapitałowego.
– Wraz z wzrostem potencjału rynku hazardowego w Polsce kolejnym naturalnym krokiem byłoby stworzenie dedykowanego regulatora tego rynku – ocenia Jacek Jakubowski, CEO Betcris Polska.
– Nie ma co ukrywać, że rynek będzie dalej się rozwijał i wymaga precyzyjnych rozwiązań w wielu aspektach. A do tego niezbędny jest dedykowany opiekun w pełni rozumiejący potrzeby sektora – dodaje.
Największą korzyścią, która zdaje się wypływać z tego typu rozwiązania jest znaczne skrócenie dystansu dzielącego podmioty polskiego rynku hazardowego i Ministerstwo Finansów. O tym, że jest to problem bardzo istotny przekonują nas przedstawiciele branży.
Ministerstwo Finansów jest zbyt daleko?
W obecnej sytuacji wszelkie postulaty branży, włączając w to między innymi zmianę modelu opodatkowania, nie znajdują odpowiedniego posłuchu w MF. Branża mówi także niemalże jednym głosem, sygnalizując problemy związane z walką z szarą strefą. Pomysły na to, w jaki sposób uczynić ją bardziej efektywną, a tym samym zabezpieczyć interesy Skarbu Państwa rozmywają się jednak pośród innych spraw, którymi zajmuje się Ministerstwo Finansów.
– Bolączką branży bukmacherskiej w Polsce jest to, że organ nadzorujący czyli Ministerstwo Finansów jest zdecydowanie za daleko od bieżących problemów branży i tu już nie skupiajmy się jedynie na tych najważniejszych postulatach, które na szczęście w jakimś stopniu zaczynają przebijać się do opinii publicznej (zmiana podatku na podatek od GGR, szara strefa itd), ale również podkreślmy to, że branża bukmacherska w Polsce zmaga się z wieloma innymi barierami, których ograniczanie poprawiłoby atrakcyjność produktu jak i bezpieczeństwo graczy. Aby to mogło nastąpić potrzebny jest dialog, a więc potrzebne jest skrócenie dystansu między regulatorem a operatorem – komentuje Marcin Doszczeczko, CEO LV BET.
Przedstawiciele branży hazardowej, którzy na co dzień decydują o losach swoich firm bukmacherskich mówią więc w tej kwestii jednym głosem – polski rynek potrzebuje dedykowanego organu regulującego, by móc odpowiednio się rozwijać.
Co gdyby…
Gdyby jednak do powołania do życia takowego organu doszło… Co mogłoby się zmienić?
– Pozwoli na większe wsłuchanie się w potrzeby rynku i firm tworzących ten segment. Pozwoli na lepszy kontakt i wymianę realnych doświadczeń i spostrzeżeń z praktyki a nie z teorii, a w konsekwencji urealnienie aktów normatywnych branży – mówi Jacek Jakubowski.
– Oczywiście w przypadku największych podmiotów na pewno ten dialog wygląda inaczej niż w przypadku pozostałych uczestników rynku. A jest wiele spraw, które wymagają głębszej uwagi i realnych działań właśnie przy pomocy takiej instytucji. Jak choćby uregulowanie praw do wyników sportowych jakie daje ustawa o sporcie, wykluczeń graczy czy choćby najwyższego w Europie podatku od gier. Jest oczywiście jeszcze wiele aspektów, którymi zajmowała by się powstała instytucja – zauważa CEO Betcris Polska.
Zmiany nie wpłynęły by jedynie na interesy bukmacherów, ale również na kwestie, które szczególnie interesują graczy i innych uczestników rynku. Wskazują na to Łukasz Seweryniak i Marcin Doszczeczko: – Dialog, przejrzystość w działaniach i kierunkach rozwoju rynku oraz poprawa przepisów wpłynęłyby na poczucie bezpieczeństwa biznesu jaki prowadzimy i poczucie partnerstwa na linii Regulator – Operatorzy. To z kolei tworzy dla nas sprzyjające warunki pod inwestycje w produkt i rozwój firm co w efekcie daje bezpieczeństwo zatrudnienia dla naszych pracowników – podkreśla Seweryniak.
Marcin Doszczeczko wylicza natomiast wszystkie korzyści dla polskiego rynku, które wynikałyby z utworzenia oddzielnego organu regulującego:
- Zatrudnienie po stronie Regulatora osób faktycznie rozumiejących branżę, dedykowanych do tego konkretnego zagadnienia.
- Ułatwienie wspomnianego dialogu między organem nadzorującym a bukmacherem.
- Zrozumienie potrzeb branży w zakresie rozwoju produktów i zwiększenia innowacyjności, co podniosłoby zdecydowanie ich atrakcyjność (przepisy nie nadążają za postępem, są zbyt przestarzałe).
- Zwiększenie bezpieczeństwa z punktu widzenia graczy (rozstrzyganie sporów między graczem a operatorem, stworzenie dedykowanego funduszu na wypłaty środków graczy w przypadku kłopotów operatora).
- Skrócenie czasu oczekiwania na akceptację regulaminów gier czy czasu na wydanie interpretacji w danym zakresie.
- Skuteczniejsza walka z szarą strefą poprzez skuteczniejsze egzekwowanie przepisów prawnych.
- Uproszczenie obowiązków ewidencyjnych ciążących na operatorach w Polsce.
- Kształtowanie otoczenia prawnego zwiększającego konkurencyjność podmiotów legalnych kosztem tych nielegalnych.
- Szybsze rozstrzyganie newralgicznych dla branży postępowań jak ciągnąca się latami sprawa opłat za wykorzystanie wyników sportowych (dostępnych swoją drogą obecnie w każdym serwisie sportowym czy informacyjnym).
Z tego wszystkiego rysuje nam się więc bardzo jednolity i optymistyczny obraz polskiej branży hazardowej. Nie ulega wątpliwości, że byłaby to decyzja, której skutki odczuliby również gracze, którzy w dłuższej perspektywie mogliby zauważyć, że część trudności, z którymi, korzystając z usług firm hazardowych, spotykają się na co dzień, zniknęłaby bez śladu.
Wciąż mówimy tu jednak o hipotetycznej przyszłości. Jak daleko nam do niej?
Możliwość realna, choć wciąż odległa
Problem wynikający ze zbyt dużego dystansu między operatorami i MF, a także korzyści wynikające z jego rozwiązania poruszane były już w przeszłości. Marcin Doszczeczko zauważa, że postulat utworzenia polskiego organu regulującego znalazł się nawet w raporcie UN Global Compact. UNGC podkreśla, że powołanie do życia tego typu ciała mogłaby wpłynąć na ograniczenie wpływu szarej strefy.
Czy rzeczywiście jest to więc realna możliwość?
– Mam nieodparte wrażenie, że w najbliższym czasie jest to mało prawdopodobne – tłumi entuzjazm Jacek Jakubowski. Dodaje jednak: – Jak wiemy, w związku z wieloma socjalnymi projektami budżet Państwa będzie potrzebował środków. A ten potencjał tkwi z pewnością w jakiejś części w rynku gier hazardowych. Jak pokazują nam badania, dziś 50% rynku to nadal szara strefa poza wszelką kontrolą, w tym finansową. Dlatego też jeżeli nie zabraknie nowemu rządowi odwagi to w ciągu 3 lat stworzenie odrębnej instytucji nadzorującej ten sektor będzie możliwe.
Nadzieję na taki obrót spraw żywi również Łukasz Seweryniak: – Głęboko wierzę, że taka instytucja powstanie. Rozwój technologiczny szczególnie w obszarze online jest bardzo dynamiczny w ostatnich latach i potrzebny jest otwarty i transparentny dialog między regulatorem a operatorami, by zapewnić właściwą ochronę gracza oraz ograniczać rosnącą szare strefę online w Polsce – ocenia.
Być może nie rozmawiamy tutaj tylko o pewnej utopijnej wizji. O tym, że tego typu rozwiązanie da się wprowadzić w życie i korzystać ze wszystkich benefitów, które niesie one ze sobą przekonują nas przykłady licznych krajów, nie tylko z Europy, ale z całego świata.
Kluczem do zmian jest to, żeby cała branża hazardowa przemówiła w tej sprawie jednym głosem oraz żeby głos ten został usłyszany. Utworzenie regulatora hazardu na wzór KNF sprawi jednak, że w przyszłości pojawi się szansa na to, że głos rynku słyszalny będzie nieco częściej.
Polecane

Komentarze
dziękuję za poruszenie ważnego tematu