Czy utworzenie organu na wzór KNF to recepta na bolączki polskiej branży hazardowej?

Autor: Mateusz Mazur

Data publikacji: 25.01.2024 Ostatnia aktualizacja: 08.02.2024 09:34

Organem bezpośrednio nadzorującym polską branże hazardową jest Ministerstwo Finansów. Istnieje jednak szereg przesłanek, które wskazują, że niekoniecznie jest to rozwiązanie idealne. Wiele europejskich krajów uświadomiło to sobie bardzo szybko i powołało do życia organ, który w całości sprawuje pieczę nad lokalnym rynkiem. Dlaczego jest to właściwe rozwiązanie i w jaki sposób mogłoby odmienić polską branżę? Zapytaliśmy o to prezesów kilku polskich firm bukmacherskich.

O relacji pomiędzy Ministerstwem Finansów i polską branżą hazardową pisaliśmy w artykule, który ukazał się w ubiegłym tygodniu. Przedstawiliśmy kluczowe kompetencje MF i KAS oraz to, w jaki sposób kształtują one polski rynek.

Relacja nieidealna

Nadzór nad branżą hazardową jest jednak zaledwie jedną z bardzo licznych kompetencji Ministerstwa Finansów i wielokrotnie można było odczuć, że często nie jest ona traktowana priorytetowo. Z perspektywy branży hazardowej nie jest to rozwiązanie idealne. Obecny system sprawia bowiem, że MF i branżę dzieli dość spory dystans, w którym często giną postulaty przedstawicieli branży.

A gdyby okazało się, że istnieje gotowe rozwiązanie tego problemu, które z powodzeniem funkcjonuje na wielu europejskich i światowych rynkach?

Rozwiązaniem, które znacząco ułatwiłoby komunikację pomiędzy podmiotami polskiego rynku hazardowego i organem nadzorującym oraz regulującym byłoby z pewnością powołanie do życia oddzielnego, działającego w ramach Ministerstwa Finansów ciała, którego obowiązki w całości opierałyby się nie tylko na regulowaniu i nadzorowaniu rynku, ale także na prowadzeniu dialogu z branżą.

– Jestem zwolennikiem powołania dedykowanej jednostki, której misją i celem byłby całościowy nadzór nad branżą hazardową, ale również co bardzo ważne wsłuchiwanie się w potrzeby i problemy firm funkcjonujących na tym rynku – mówi nam Łukasz Seweryniak, CEO Superbet Polska.

– Biorą pod uwagę skale przychodów podatkowych oraz liczbę podmiotów oraz pracowników tworzących tę branże w Polsce potrzebny jest otwarty i transparenty dialog między Regulatorem a Operatorami. Wymiana doświadczeń i określenie potrzeb pozwoliłoby w mojej ocenie znaleźć rozwiązania, które zapewnią zdrowe i jasne zasady funkcjonowania podmiotów w ramach posiadach koncesji i zezwoleń oraz spowodują ograniczanie rosnącej szarej strefy, co w efekcie zapewni bezpieczną rozrywkę i ochronę graczy, z których duża cześć korzysta na dziś z usług nielegalnych w Polsce firm

– dodaje Seweryniak.

Standard, lecz wciąż nie w Polsce

Na właśnie taki system zdecydowała się większość europejskich państw, takich jak między innymi: Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Szwecja, Dania, Finlandia, Norwegia czy Malta. Tak samo działa to również w Ameryce Północnej, gdzie własny organ regulujący posiada każdy amerykański stan oraz każda kanadyjska prowincja, w której legalny jest hazard. Jedną z pierwszą decyzji, którą podjęto w sprawie nowo uregulowanego brazylijskiego rynku również było powołanie dedykowanego organu.

Nie ma więc wątpliwości, że na światowych rynkach hazardowych, istnienie dedykowanego regulatora branży hazardowej jest po prostu standardem. Standardem, który w naszym kraju wciąż nie został zaadaptowany. O tym, że taka możliwość wchodzi w grę przekonuje nas funkcjonowanie analogicznego organu, jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), która skupia się na działalności między innymi sektora bankowego czy rynku kapitałowego.

– Wraz z wzrostem potencjału rynku hazardowego w Polsce kolejnym naturalnym krokiem byłoby stworzenie dedykowanego regulatora tego rynku – ocenia Jacek Jakubowski, CEO Betcris Polska.

– Nie ma co ukrywać, że rynek będzie dalej się rozwijał i wymaga precyzyjnych rozwiązań w wielu aspektach. A do tego niezbędny jest dedykowany opiekun w pełni rozumiejący potrzeby sektora – dodaje.

Największą korzyścią, która zdaje się wypływać z tego typu rozwiązania jest znaczne skrócenie dystansu dzielącego podmioty polskiego rynku hazardowego i Ministerstwo Finansów. O tym, że jest to problem bardzo istotny przekonują nas przedstawiciele branży.

Ministerstwo Finansów jest zbyt daleko?

W obecnej sytuacji wszelkie postulaty branży, włączając w to między innymi zmianę modelu opodatkowania, nie znajdują odpowiedniego posłuchu w MF. Branża mówi także niemalże jednym głosem, sygnalizując problemy związane z walką z szarą strefą. Pomysły na to, w jaki sposób uczynić ją bardziej efektywną, a tym samym zabezpieczyć interesy Skarbu Państwa rozmywają się jednak pośród innych spraw, którymi zajmuje się Ministerstwo Finansów.

– Bolączką branży bukmacherskiej w Polsce jest to, że organ nadzorujący czyli Ministerstwo Finansów jest zdecydowanie za daleko od bieżących problemów branży i tu już nie skupiajmy się jedynie na tych najważniejszych postulatach, które na szczęście w jakimś stopniu zaczynają przebijać się do opinii publicznej (zmiana podatku na podatek od GGR, szara strefa itd), ale również podkreślmy to, że branża bukmacherska w Polsce zmaga się z wieloma innymi barierami, których ograniczanie poprawiłoby atrakcyjność produktu jak i bezpieczeństwo graczy. Aby to mogło nastąpić potrzebny jest dialog, a więc potrzebne jest skrócenie dystansu między regulatorem a operatorem – komentuje Marcin Doszczeczko, CEO LV BET.

Przedstawiciele branży hazardowej, którzy na co dzień decydują o losach swoich firm bukmacherskich mówią więc w tej kwestii jednym głosem – polski rynek potrzebuje dedykowanego organu regulującego, by móc odpowiednio się rozwijać.

Co gdyby…

Gdyby jednak do powołania do życia takowego organu doszło… Co mogłoby się zmienić?

– Pozwoli na większe wsłuchanie się w potrzeby rynku i firm tworzących ten segment. Pozwoli na lepszy kontakt i wymianę realnych doświadczeń i spostrzeżeń z praktyki a nie z teorii, a w konsekwencji urealnienie aktów normatywnych branży – mówi Jacek Jakubowski.

– Oczywiście w przypadku największych podmiotów na pewno ten dialog wygląda inaczej niż w przypadku pozostałych uczestników rynku. A jest wiele spraw, które wymagają głębszej uwagi i realnych działań właśnie przy pomocy takiej instytucji. Jak choćby uregulowanie praw do wyników sportowych jakie daje ustawa o sporcie, wykluczeń graczy czy choćby najwyższego w Europie podatku od gier. Jest oczywiście jeszcze wiele aspektów, którymi zajmowała by się powstała instytucja – zauważa CEO Betcris Polska.

Zmiany nie wpłynęły by jedynie na interesy bukmacherów, ale również na kwestie, które szczególnie interesują graczy i innych uczestników rynku. Wskazują na to Łukasz Seweryniak i Marcin Doszczeczko: – Dialog, przejrzystość w działaniach i kierunkach rozwoju rynku oraz poprawa przepisów wpłynęłyby na poczucie bezpieczeństwa biznesu jaki prowadzimy i poczucie partnerstwa na linii Regulator – Operatorzy. To z kolei tworzy dla nas sprzyjające warunki pod inwestycje w produkt i rozwój firm co w efekcie daje bezpieczeństwo zatrudnienia dla naszych pracowników – podkreśla Seweryniak.

Marcin Doszczeczko wylicza natomiast wszystkie korzyści dla polskiego rynku, które wynikałyby z utworzenia oddzielnego organu regulującego:

  • Zatrudnienie po stronie Regulatora osób faktycznie rozumiejących branżę, dedykowanych do tego konkretnego zagadnienia.
  • Ułatwienie wspomnianego dialogu między organem nadzorującym a bukmacherem.
  • Zrozumienie potrzeb branży w zakresie rozwoju produktów i zwiększenia innowacyjności, co podniosłoby zdecydowanie ich atrakcyjność (przepisy nie nadążają za postępem, są zbyt przestarzałe).
  • Zwiększenie bezpieczeństwa z punktu widzenia graczy (rozstrzyganie sporów między graczem a operatorem, stworzenie dedykowanego funduszu na wypłaty środków graczy w przypadku kłopotów operatora).
  • Skrócenie czasu oczekiwania na akceptację regulaminów gier czy czasu na wydanie interpretacji w danym zakresie.
  • Skuteczniejsza walka z szarą strefą poprzez skuteczniejsze egzekwowanie przepisów prawnych.
  • Uproszczenie obowiązków ewidencyjnych ciążących na operatorach w Polsce.
  • Kształtowanie otoczenia prawnego zwiększającego konkurencyjność podmiotów legalnych kosztem tych nielegalnych.
  • Szybsze rozstrzyganie newralgicznych dla branży postępowań jak ciągnąca się latami sprawa opłat za wykorzystanie wyników sportowych (dostępnych swoją drogą obecnie w każdym serwisie sportowym czy informacyjnym).

Z tego wszystkiego rysuje nam się więc bardzo jednolity i optymistyczny obraz polskiej branży hazardowej. Nie ulega wątpliwości, że byłaby to decyzja, której skutki odczuliby również gracze, którzy w dłuższej perspektywie mogliby zauważyć, że część trudności, z którymi, korzystając z usług firm hazardowych, spotykają się na co dzień, zniknęłaby bez śladu.

Wciąż mówimy tu jednak o hipotetycznej przyszłości. Jak daleko nam do niej?

Możliwość realna, choć wciąż odległa

Problem wynikający ze zbyt dużego dystansu między operatorami i MF, a także korzyści wynikające z jego rozwiązania poruszane były już w przeszłości. Marcin Doszczeczko zauważa, że postulat utworzenia polskiego organu regulującego znalazł się nawet w raporcie UN Global Compact. UNGC podkreśla, że powołanie do życia tego typu ciała mogłaby wpłynąć na ograniczenie wpływu szarej strefy.

Czy rzeczywiście jest to więc realna możliwość?

– Mam nieodparte wrażenie, że w najbliższym czasie jest to mało prawdopodobne – tłumi entuzjazm Jacek Jakubowski. Dodaje jednak: – Jak wiemy, w związku z wieloma socjalnymi projektami budżet Państwa będzie potrzebował środków. A ten potencjał tkwi z pewnością w jakiejś części w rynku gier hazardowych. Jak pokazują nam badania, dziś 50% rynku to nadal szara strefa poza wszelką kontrolą, w tym finansową. Dlatego też jeżeli nie zabraknie nowemu rządowi odwagi to w ciągu 3 lat stworzenie odrębnej instytucji nadzorującej ten sektor będzie możliwe.

Nadzieję na taki obrót spraw żywi również Łukasz Seweryniak: – Głęboko wierzę, że taka instytucja powstanie. Rozwój technologiczny szczególnie w obszarze online jest bardzo dynamiczny w ostatnich latach i potrzebny jest otwarty i transparentny dialog między regulatorem a operatorami, by zapewnić właściwą ochronę gracza oraz ograniczać rosnącą szare strefę online w Polsce – ocenia.

Być może nie rozmawiamy tutaj tylko o pewnej utopijnej wizji. O tym, że tego typu rozwiązanie da się wprowadzić w życie i korzystać ze wszystkich benefitów, które niesie one ze sobą przekonują nas przykłady licznych krajów, nie tylko z Europy, ale z całego świata.

Kluczem do zmian jest to, żeby cała branża hazardowa przemówiła w tej sprawie jednym głosem oraz żeby głos ten został usłyszany. Utworzenie regulatora hazardu na wzór KNF sprawi jednak, że w przyszłości pojawi się szansa na to, że głos rynku słyszalny będzie nieco częściej.

Komentarze

bukmacher

dziękuję za poruszenie ważnego tematu

0
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *