Pociąg nadjechał. Czas do niego wsiąść [KOMENTARZ]
Autor: Bartosz Burzyński
Data publikacji: 06.03.2025 Ostatnia aktualizacja: 06.03.2025 14:52
Loterie influencerów to doskonały moment do nagłośnienia problemu, jakim jest ustawa hazardowa, która nie nadąża za technologią i zmieniającą się rzeczywistością. Branża rzadko dostaje szansę na merytoryczną i przede wszystkim głośną debatę. Wydaje mi się, że albo teraz wsiądzie do pociągu, który nadjechał albo na kolejny będzie musiała poczekać kilka lat.

Szansa na merytoryczną i słyszalną debatę
W przestrzeni publicznej niezwykle rzadko pojawia się temat hazardu, który wzbudza aż takie zainteresowanie opinii publicznej. Tym razem stało się to za sprawą zatrzymań znanych influencerów – osób, które od lat budują swoją rozpoznawalność na YouTubie, Instagramie czy TikToku. W momencie, gdy do ich domów weszło CBŚP, a media zaczęły relacjonować sprawę niemal na żywo, temat przestał być niszowy i stał się jednym z najgorętszych w kraju. Nagle o loteriach, hazardzie i ich legalności zaczęły pisać największe portale informacyjne, a sprawa zyskała wymiar ogólnokrajowy.
I właśnie w tym momencie branża hazardowa dostała swoją szansę. Wzmożone zainteresowanie mediów daje jej unikalną okazję, by skierować debatę na prawdziwy problem – gigantyczną szarą strefę w Polsce. Nielegalny rynek hazardowy od lat funkcjonuje w szarej strefie, generując miliardowe obroty, z których ani złotówka nie trafia do budżetu państwa. Według raportu EY, tylko w sektorze kasyn online nielegalny obrót w Polsce wynosi około 26 miliardów złotych rocznie. To ogromne pieniądze, które zamiast zasilać finanse publiczne, trafiają do zagranicznych operatorów, często działających w rajach podatkowych.
Podobną szansę na publiczną debatę niedawno dostało środowisko naukowe, gdy wybuchła afera związana z odwołaniem Piotra Sankowskiego, szefa rządowego instytutu IDEAS NCBR. W normalnych warunkach temat finansowania badań w Polsce nie wzbudzałby większego zainteresowania. Ale ponieważ sprawa miała polityczny kontekst, szybko stała się jednym z głównych tematów medialnych. Wtedy naukowcy zareagowali błyskawicznie – zamiast biernie obserwować, weszli w debatę, pojawiali się w mediach, pisali komentarze, udzielali wywiadów. I nagle okazało się, że temat nauki przestał być marginalny, a dyskusja na jego temat dotarła do polityków, dziennikarzy i opinii publicznej.
Następna stacja… Merytoryczna debata
Teraz podobny pociąg przyjechał na stację „Branża Hazardowa”. I trzeba do niego wsiąść, bo następny może przyjechać dopiero za kilka lat. Trudno bowiem przewidzieć, kiedy znowu pojawi się temat związany z hazardem, który trafi na czołówki największych portali i gazet. A jeśli teraz branża nie wykorzysta tej okazji, to może długo czekać na kolejną.
A tematów do dyskusji jest mnóstwo. Obowiązująca ustawa hazardowa powstała w 2009 roku, czyli w czasach, gdy internet wyglądał zupełnie inaczej. Dla kontekstu – gdy ustawa wchodziła w życie, Adam Małysz był jednym z najlepszych skoczków narciarskich na świecie, by rok później zdobyć dwa srebrne medale na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver, reprezentację Polski prowadził Leo Beenhakker, a Lexy Chaplin, jedna z zatrzymanych influencerek, miała 11 lat.
Od tamtej pory zmieniło się wszystko – technologia, sposoby korzystania z internetu, metody płatności, a nawet sposoby, w jakie ludzie grają i obstawiają zakłady. Tymczasem prawo wciąż jest takie samo, a jego ostatnia większa nowelizacja miała miejsce osiem lat temu. Jak można oczekiwać, że przepisy nadążą za rzeczywistością, skoro nawet nie uwzględniają najnowszych trendów w technologii i finansach?
Wszystko to sprawia, że teraz jest idealny moment na rozpoczęcie szerokiej, merytorycznej dyskusji na temat przyszłości polskiego hazardu. Zamiast skupiać się na doraźnych rozwiązaniach, warto spojrzeć na problem systemowo. Jak skutecznie ograniczyć szarą strefę? Jak dostosować prawo do dzisiejszych realiów? Jak chronić niepełnoletnich przed hazardem, a jednocześnie wspierać legalnie działające podmioty? To pytania, które wymagają rzetelnej analizy i konkretnych rozwiązań.
Branża hazardowa stoi więc przed wyborem – albo aktywnie wejdzie w debatę i zacznie mówić o realnych problemach, albo pozostanie biernym obserwatorem i pozwoli, by temat znowu został zamieciony pod dywan. Teraz jest ten moment, by zabrać głos. Teraz jest ten moment, by mówić o szarej strefie, technologii i koniecznych zmianach w ustawie. Teraz jest ten moment, by wskazać, jak hazard może funkcjonować w sposób transparentny i legalny.
Przestańmy udawać, że cokolwiek u nas działa
Paradoksalnie, influencerzy – grupa, która w 90% przypadków nie wnosi nic wartościowego do debaty publicznej i często ma negatywny wpływ na młodzież – teraz mogą przyczynić się do czegoś pożytecznego. Bo oczywistym jest, że to nie oni są głównymi beneficjentami przestępczego procederu, ale zagraniczne podmioty, które bez większych przeszkód wyprowadzają miliardy złotych z Polski. Ich zatrzymania wywołały jednak temat, który może wreszcie otworzyć dyskusję o tym, kto faktycznie zarabia na szarej strefie hazardowej.
To moment, by pokazać skalę problemu i przestać udawać, że państwowy Rejestr Domen Zakazanych spełnia swoją funkcję. Już wielokrotnie obnażono jego nieskuteczność – platformy oferujące nielegalny hazard wciąż skutecznie docierają do polskich graczy, a luki w systemie są wykorzystywane na masową skalę. Hakowanie stron o wysokim autorytecie, ukrywanie treści hazardowych w godzinach pracy urzędników czy techniki maskowania działalności – to codzienność, której Ministerstwo Finansów najwyraźniej nie chce dostrzec. Nielegalne kasyna i bukmacherzy działają bez większych problemów, a państwo reaguje doraźnie, zamiast zająć się systemowym rozwiązaniem problemu.
Czas przestać łatać dziury klejem „Kropelka” (obecna cena w dużych marketach – 4.20 PLN) w budynku, który dawno wymaga generalnego remontu. Zamiast udawać, że obecny system regulacji działa, zacznijmy realną, merytoryczną rozmowę.
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Komentarze
Potrzebne jest porozumienie na poziomie influencerów.
Napisz do mnie. Skrzykniemy chłopaków, jeśli chcesz poświęcić czas i energię na zorganizowane „mocne uderzenie”.
W pojedynkę nic nie zdziałamy…
Marzenia nie do spełnienia, to nic nie zmieni i tak, pogadają, przykryją zatrzymania Mateckiego i reszty ferajny i tyle. AKurat przypadek ze ich zatrzymuja jak glosuja nad imunnitetami pisowców