„Szachowe FAME MMA to wydarzenie, które wstrząsnęłoby Polską” „Xntentacion” i „Olaczka” o popularyzacji szachów

W sobotę wystartował prestiżowy turniej szachowy z cyklu Grand Chess Tour – Superbet Rapid&Blitz 2023. Zanim jednak rozlosowano pary pierwszej rundy rywalizacji, w pokazowych grach wzięli udział influencerzy. O popularności szachów w Polsce, projekcie szachowego FAME MMA oraz samym wydarzeniu organizowanym przez Fundację Superbet opowiedzieli nam Bartosz „Xntentacion” Rudecki i Aleksandra „Olaczka” Tarnowska.
Jak się wam podobała pierwsza część i pokazowa gra? Frekwencja dopisała czy liczyliście na więcej?
Aleksandra: Moim zdaniem frekwencja jak najbardziej dopisała. Przyszło mnóstwo osób. Nawet przechodnie, którzy na co dzień nie grają w szachy zatrzymywali się, bo coś wzbudziło ich zainteresowanie. Myślę, że wszyscy którzy się pojawili bawili się naprawdę dobrze. Zorganizowaliśmy różne formaty, które angażowały widownię. Było dużo śmiechu, ponieważ graliśmy takimi dużymi, ogrodowymi szachami na czas. Trzeba było więc trochę pobiegać i można było się zmęczyć. Sądzę, że właśnie nietypowy charakter tego co się działo wzbudził zainteresowanie przechodniów.
Bartosz: Na pewno był to świetny pomysł, by zorganizować takie wydarzenie przed dużym turniejem szachowym. Udało mi się wzbudzić u moich odbiorców spore zainteresowanie tym przedsięwzięciem. Głównie wśród młodszych osób, które postanowiły się pojawić i dzięki temu mogły obserwować partie szachowe osób, których poczynania śledzą na co dzień w internecie.
Jest to z pewnością taki event, który pokazuje, że szachy są dla wszystkich. Cieszy, że frekwencja aż nadto dopisała i pojawiły się spore tłumy. Myślę, że nikt kto przyszedł nie żałuje, ponieważ zorganizowaliśmy naprawdę fajne rzeczy, jak na przykład zabawę, w której każdy z obecnych mógł wykonać po ruchu w partii – na kształt symultany – pomiędzy sobą.
Brakuje takich wydarzeń w Polsce?
Aleksandra: Zdecydowanie brakuje…
Bartosz: Brakuje, ale idzie to jednak w coraz lepszym kierunku. Cieszy, że widzimy takich wydarzeń coraz więcej, zarówno mniejszego, jak i większego kalibru. Szachy cieszą się teraz w Polsce rekordowym zainteresowaniem, a tendencja jest wzrostowa. Myślę, że można to w fajny sposób wykorzystać, szczególnie, że młodzi ludzie są w to żywo zaangażowani, szachy stają się ich pasją i niejednokrotnie wymieniają się między sobą spostrzeżeniami.
Myślicie, ze ten bum na szachy to przede wszystkim zasługa „Gambitu Królowej” czy może streamerów, którzy przyciągają coraz większą publikę?
Aleksandra: Moim zdaniem jedno wiąże się z drugim. Ten błyskawiczny rozwój popularności zbiegł się z momentem, gdy swoją premierę miał serial. Myślę jednak, że ogromną rzeszę nowych adeptów szachów przyciągnął Bartek. Uważam, że swoją charyzmą zaraził multum osób pasją do szachów. Nawet dzisiaj mnóstwo osób pojawiło się głównie po to, żeby zbić z nim piątkę, zrobić zdjęcie. To, że Bartek potrafił zainteresować tyle ludzi szachami jest naprawdę wspaniałą rzeczą.
Bartosz: Jeśli chodzi o serial, to mówimy tu o sytuacji sprzed trzech lat, kiedy stawiałem pierwsze kroki w streamowaniu. Wydaje mi się, że nie jest już tak, że teraz ktoś obejrzy ten serial i nagle zainteresuje się szachami, bo bum związany z „Gambitem Królowej” już przeminął.
To co dzieje się teraz jest konsekwencją długotrwałych działań. Na pewno ogromną rolę odegrali tu twórcy internetowi, których targetem są ludzie młodsi. Rozrasta się to bardzo szybko. Na przykładzie turnieju, który zorganizowałem mogę powiedzieć, że są to milionowe zasięgi. W momencie kulminacyjnym 25 tysięcy osób oglądało na żywo jedną z partii. Równo tysiąckrotnie przebiło to zainteresowanie, którymi cieszyły się mistrzostwa Polski. Mamy wielu internetowych twórców i fajnie, że ktoś, kto chce zainteresować się szachami może znaleźć w sieci odpowiednią osobę, której przekaz jest w stanie do niego trafić.
Myślicie, że można byłoby zorganizować coś w stylu szachowego FAME MMA?
Bartosz: Nie chcę się wypowiadać w tym temacie, bo miałem już dużo ambitnych planów, ale do ich realizacji trzeba równie ambitnych ludzi. Takich niestety nie znam zbyt wielu. Jeżeli uda się zrobić coś fajnego to później widać tego rezultaty, ale ja sam nie zawsze posiadam odpowiednie narzędzia, żeby zorganizować tego typu rzeczy. Jest to na pewno wymagające, ponieważ trzeba znaleźć sponsora, znaleźć miejsce, dopilnować wszystkiego od strony prawnej. Na pewno potrzebowałbym z czymś takim dużej pomocy. Jest to możliwe, ale na ten moment chyba nie mógłbym zadeklarować, że chciałbym się tego podjąć.
Znalazłoby się tylu influencerów, żeby obsadzić tego typu turniej?
Bartosz: To zależy jakie byłoby to założenie tego projektu. Jeśli celem byłaby popularyzacja szachów to w takim turnieju nie musieliby grać szachiści. Całą otoczkę można byłoby zbudować wokół rywalizacji. Rezultat byłby taki, że każdy influencer ma własną rzeszę fanów, którą przyciągnąłby do tego sportu. Uważam, że byłoby to wydarzenie, które wstrząsnęłoby Polską. Przykładem może być amerykański YouTuber Ludwig, który zorganizował galę szachoboksu. Cieszyła się ona ogromnym zainteresowaniem i mówimy tu o liczbach pokroju kilkuset tysięcy widzów na żywo.
Raczej byłyby to w tym przypadku szachy błyskawiczne…
Aleksandra: Zdecydowanie. W szachoboksie działa to tak, że naprzemiennie przez 5 minut jest grana partia, a przez kolejne pięć toczona jest walka na pięści w ringu i tak do skutku. Pojedynek kończy się w momencie mata na szachownicy lub nokautu w ringu.
Czyli Janusz Korwin-Mikke mógłby nie do końca sprawdzić się w takim formacie?
Aleksandra: Raczej nie (śmiech).
Bartosz: No chyba, że wygrałby w pierwszej rundzie na szachownicy i do pojedynku na pięści by nie doszło (śmiech).
Bartosz, czy ty bardziej czujesz się teraz graczem czy może raczej trenerem lub showmanem?
Bartosz: Na pewno ani nie trenerem ani nie graczem, raczej showmanem, który popularyzuje szachy w sposób przystępny dla wszystkich. Od początku starałem się zbudować taką otoczkę luźnego chłopaka i pokazać, że jest to gra dla każdego. Jestem przeciwnikiem elitaryzacji tego sportu i zamykania się w wąskim gronie. Na pewno szachy wymagają wysiłku intelektualnego, ale nadal jest to gra, w której swoich sił może spróbować każdy i podchodzić do niej w taki sposób, w jaki ma ochotę. Cieszę się, że mogę brać udział w tak dużych wydarzeniach, ale, jak wspomniałem, nie jestem ani szachistą, ani trenerem, a raczej popularyzatorem szachów, który czerpie frajdę z tego co robi.
Jak wygląda kwestia progu wejścia do bardziej profesjonalnej gry w szachy? Wystarczy po prostu szachownica czy na pewnym etapie jednak potrzebni są sponsorzy do wyjazdów na turnieje?
Aleksandra: Szachy są trochę jak piłka nożna. Każdy może kupić piłkę, zacząć i spróbować swoich sił. Jednak później, kiedy chce się osiągnąć coś w szachach i robić postępy, to samemu na pewno będzie to trudniejsze, niż w przypadku skorzystania z usług trenera. To wiąże się już z pewnymi kosztami.
Ja akurat miałam możliwość nauki szachów w szkole, ponieważ po lekcjach odbywały się zajęcia z trenerem, który prowadził to wszystko w ramach nauczycielskiej pensji. Na pewno szachy są bardziej porównywalne do piłki nożnej niż do tenisa. Można bez problemu zacząć, ale później wyjazdy na turnieje wiążą się już z kosztami. Zwłaszcza jeśli mowa o szachach klasycznych, kiedy taki wyjazd trwa około 9 dni. Trzeba pokryć koszty noclegu i wyżywienia. Są też dofinansowania z miasta na tego typu wydatki.
Powiedzmy, że mamy bardzo utalentowanego chłopaka z biednego domu. Czy on ma rzeczywiście szansę, żeby dojść do tego najwyższego poziomu?
Bartosz: Ciężko…
Aleksandra: Uważasz, że nie? Ja bym powiedziała, że to możliwe.
Bartosz: Podchodząc realistycznie, to próg wejścia do szachów na poziom amatorski jest rzeczywiście niski. Potrzebujemy szachownicy i bierek. Wejście na poziom profesjonalny to jest przede wszystkim ciężka praca, ale też spory zasób gotówki.
Aleksandra: Na poziomie juniorskim jest na to większa szansa. Wtedy jeśli dobrze się trafi, to jest szansa się przebić.
Bartosz: Ale jeśli mówimy tu o czołówce światowej, na poziomie której jest chociażby Jan Krzysztof Duda, to to są ogromne pieniądze, które trzeba zainwestować, żeby stać się jednym z najlepszych zawodników na świecie.
Aleksandra: No właśnie, to zależy od tego czy mówimy o amatorach, którzy chcą zacząć i być może wystartować kiedyś w mistrzostwach Polski czy o osobach z ambicjami do osiągnięcia najwyższego poziomu.
Bartosz: Jak widać zdania są podzielone (śmiech).
Na koniec, kogo typujecie do zwycięstwa w turnieju?
Bartosz: Ja jestem murem za Janem Krzysztofem Dudą. Najwyższa pora, żeby ponownie zaskoczył. Na samym początku zmierzy się z wymagającym rywalem – Anishem Giri. Fajnie byłoby też gdyby Radosław Wojtaszek zdołał zaskoczyć w swoich pierwszych partiach. Kibicuję im szczególnie mocno, zwłaszcza, że tak duże wydarzenie ma miejsce w Polsce. Realistycznie myślę jednak, że Magnus Carlsen jest faworytem nie bez przyczyny.
Aleksandra: Tym razem w pełni się zgadzam z Bartkiem (śmiech).
Polecane