Wszystkie Grzechy Jacka Kapicy
Jacek Kapica, były wiceminister finansów w rządach PO‑PSL i szef Służby Celnej (2008‑2015) jest od lat postacią budzącą kontrowersje. Jak podała dziś Wirtualna Polska, były wiceminister powrócił do administracji publicznej jako minister radca w ambasadzie RP w Londynie mimo trwającego procesu o niedopełnienie obowiązków w tzw. aferze hazardowej. Poniżej przedstawiamy działania i zaniechania, które media, przedsiębiorcy, celnicy oraz gracze uznawali za „grzechy” Kapicy. Niestety lista nie jest krótka.

Afera hazardowa jako punkt wyjścia
Media wielokrotnie wskazywały, że źródłem kontrowersji wokół Jacka Kapicy była tzw. ustawa hazardowa. Dokument uchwalono w atmosferze paniki po aferze hazardowej, w ekspresowym tempie, zaledwie w dwa dni, a wszedł on w życie już 15 lat temu. Ustawa przewidywała stopniową likwidację rynku automatów o niskich wygranych, zakazując wydawania nowych zezwoleń i przedłużania istniejących. Przepisy te zostały zaskarżone przez trzy spółki (Fortunę, Grand i Fortę) a w lipcu 2012 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał je za sprzeczne z prawem unijnym, co w praktyce oznaczało, że nie powinny być stosowane.
Według raportu przygotowanego przez ówczesną minister Julię Piterę, prace nad ustawą prowadzone były w pośpiechu i bez zachowania obowiązkowych procedur. Ministerstwo Finansów nie przeprowadziło konsultacji międzyresortowych ani nie wystąpiło o opinię w sprawie zgodności projektu z prawem unijnym. Co więcej, raport podkreślał, że w resorcie nie powstało żadne uzasadnienie dla podjęcia prac nad nowymi regulacjami, co później utrudniało ocenę ich celowości.
Kapica początkowo był nawet przedstawiany w pozytywnym świetle. W ujawnionych stenogramach z podsłuchów hazardowi biznesmeni, Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek, określali go jako przeszkodę w tworzeniu korzystnych dla nich przepisów. W konsekwencji pojawił się wizerunek „jedynego sprawiedliwego”, a przez chwilę miał nawet ochronę BOR-u, mimo że nie odnotowano żadnego realnego zagrożenia. Z czasem jednak coraz częściej podnoszono, że rola Kapicy w całej aferze wcale nie była jednoznacznie pozytywna.
„Zabicie pokera”
Jednym z najczęściej powtarzanych zarzutów wobec Jacka Kapicy było „zabicie pokera” w Polsce. Nowelizacja ustawy hazardowej z 2009 roku dopuściła tę grę wyłącznie w kasynach, eliminując możliwość jej uprawiania w innej formie. Oznaczało to koniec rozwoju pokera sportowego, mimo że w wielu krajach traktowany jest on jako gra umiejętności i posiada własne federacje oraz reprezentacje narodowe.
W kolejnych latach Kapica konsekwentnie odrzucał apele środowiska i parlamentarzystów o wprowadzenie zmian. W 2013 roku, gdy w Sejmie powstał ponadpartyjny zespół ds. regulacji pokera, wiceminister powtarzał, że rząd „nie przewiduje regulacji dotyczących pokera”, argumentując, że gra nie jest dyscypliną uznawaną przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Efektem były straty dla krajowego środowiska pokerowego. Zawodnicy nie mogli trenować ani organizować turniejów w Polsce i byli zmuszeni wyjeżdżać za granicę. Media zwracały uwagę, że sąsiednie kraje regularnie organizowały specjalne turnieje tylko dla Polaków, którzy zostawiali tam swoje pieniądze.
Do dziś sytuacja pokera w Polsce pozostaje niezmieniona. Cierpią na tym nie tylko gracze, ale też Skarb Państwa i cały sektor gospodarki – turnieje pokerowe to wydarzenia, które w innych krajach przynoszą korzyści hotelarzom, gastronomii i turystyce. Tymczasem Mistrzostwa Polski odbywają się na Słowacji, a w kraju panuje paradoks: kasyna mogą formalnie organizować turnieje, lecz nie wolno im ich reklamować. Przez wysoki podatek w praktyce nie ma sensu ich organizować.
Poker online w Polsce nie istnieje w ogóle, a gracze działają w szarej strefie lub przenoszą się do zagranicznych operatorów.
Społeczność pokerowa – mimo że minęło tyle lat – nadal nie kryje frustracji. W rozmowach branżowych, czy na forach i w komentarzach pod artykułami gracze określają Kapicę mianem „ulubieńca pokerzystów”, w ironicznie negatywnym sensie.
Reklama sportu i ściganie kibiców
Kolejnym punktem krytyki była kwestia zakazu sponsorowania sportu przez firmy bukmacherskie. Ustawa hazardowa wprowadziła całkowity zakaz reklamy hazardu, co odcięło kluby piłkarskie i inne dyscypliny od jednego z ważniejszych źródeł finansowania. Według wyliczeń środowiska sportowego polskie kluby mogły stracić wtedy nawet 300 mln zł rocznie.
Zbigniew Boniek w rozmowie z mediami ironizował, że polscy urzędnicy teoretycznie musieliby ścigać Cristiano Ronaldo i piłkarzy Realu Madryt, jeśli trafiliby na polskie boisko w koszulkach z logotypem bwin.
Kapica sam w wywiadach ostrzegał, że noszenie koszulek z logo zagranicznego bukmachera może zostać potraktowane jako reklama i skutkować odpowiedzialnością karną. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówił, że choć celem ustawy nie jest ściganie graczy, Służba Celna zamierza prowadzić postępowania wobec 24 tysięcy Polaków grających u zagranicznych operatorów, a w przyszłości możliwe będzie nawet blokowanie stron, co akurat dziś jest już faktem, ale niestety Rejestr Domen Zakazanych całkowicie nie rozwiązał problemu szarej strefy (chociaż istotnie na niego wpłynął).
Ograniczenia te wywoływały falę krytyki, zarówno ze strony kibiców, jak i samego środowiska sportowego. Zwłaszcza widoczny był spór na linii Bońka i Kapicy, którzy w mediach przerzucali się oskarżeniami. Kapica w taki sposób odnosił się do faktu, że Zbigniew Boniek (ówczesny prezes PZPN) jest twarzą zagranicznego bukmachera:
-Analizowaliśmy to, ale prezes i firma podejmują od strony prawnej oczywiście działania, żeby uniknąć odpowiedzialności karnej. On unika odpowiedzialności, ale swoją działalnością naraża na nią ufających mu graczy.
Zarzuty prokuratorskie i afera hazardowa
Jednym z najpoważniejszych wątków w biografii Jacka Kapicy są zarzuty formułowane przez prokuraturę. Prokuratura Krajowa oskarżyła go o dwa przestępstwa umyślnego niedopełnienia obowiązków w związku z rejestracją automatów do gier. Według śledczych, Kapica miał ignorować sygnały o nierzetelności badań technicznych i nie wydawał poleceń swoim podwładnym, aby kontrolowali legalność procesu.
Wątpliwości dotyczyły również tego, że maszyny do wysokich wygranych były rejestrowane jako automaty niskowygrane. Prokuratura zarzucała Kapicy, że wstrzymał weryfikację 149 urządzeń wytypowanych do ponownych badań i nie cofnął uprawnień jednostkom badawczym, mimo wykrytych nieprawidłowości. Skala strat była ogromna, operatorzy mogli dzięki temu uzyskać nielegalne korzyści szacowane na nawet 21 miliardów złotych.
Śledczy podkreślali także, że Kapica nie polecił unieważnienia rejestracji automatów, które wcześniej zostały zatrzymane w postępowaniach karnych. Zaniechał również kontroli innych urządzeń, choć do resortu trafiały informacje o nieprawidłowościach na masową skalę.
Według portalu wPolityce, już w 2014 roku prokuratura planowała postawić Kapicy zarzuty. Decyzja ta została jednak uchylona przez jednego z zastępców prokuratora generalnego, a sprawę przeniesiono do innej jednostki. Postępowanie umorzono, lecz w 2017 roku śledztwo zostało wznowione i toczy się do dziś.
Zaniedbania w Służbie Celnej
Krytyczne głosy dotyczyły także funkcjonowania Służby Celnej w czasie, gdy Kapica był jej szefem. Przedstawiciele Związku Zawodowego Celników twierdzili, że przełożeni blokowali czynności związane z kontrolą automatów, które uzyskały certyfikaty mimo ewidentnych nieprawidłowości.
Według relacji celników, w sytuacjach gdy urządzenie do wysokich wygranych zostało sklasyfikowane jako niskowygrane, próby interwencji były ucinane. Funkcjonariusze mieli słyszeć od przełożonych: „ma certyfikat Ministerstwa Finansów, zostaw go w spokoju”. Takie praktyki, jak wskazywali związkowcy, podważały skuteczność walki z szarą strefą i były jednym z powodów krytyki wobec kierownictwa resortu finansów.
Podnoszono również, że brak zdecydowanych działań wobec automatów rodził wątpliwości co do realnej woli państwa, by uporządkować rynek gier. Z perspektywy funkcjonariuszy sprawiało to wrażenie, że priorytetem resortu nie była ochrona rynku przed nieprawidłowościami, lecz utrzymanie status quo. W rezultacie w samym środowisku celnym pojawiały się głosy o demotywacji i poczuciu bezsilności wobec systemowych zaniedbań.
Ściganie graczy zakładów bukmacherskich
Jednym z najbardziej zapamiętanych epizodów z czasów kierowania Służbą Celną przez Jacka Kapicę była tzw. afera bet-at-home. Ponad dekadę temu sprawa ta elektryzowała całą społeczność bukmacherską w Polsce. Na forach i portalach poświęconych zakładom dyskutowano niemal wyłącznie o tym, czy i kiedy gracze otrzymają wezwania do urzędów celnych. „Wycieczka do Opola” stała się symbolem strachu przed przesłuchaniami, a użytkownicy wymieniali się poradnikami i strategiami, jak zachować się w roli świadka czy podejrzanego. W mediach panowała dezorientacja, a chaos informacyjny potęgowały wypowiedzi samego Kapicy.
22 października 2014 r., podczas posiedzenia Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, szef Służby Celnej poinformował, że organy ścigania zidentyfikowały 24 636 graczy uczestniczących w grach u zagranicznych operatorów internetowych. Wskazał, że 17 700 osób miało uzyskać wygrane na łączną kwotę 27 mln zł, a wszczęto ponad tysiąc postępowań karnych-skarbowych. Jak później ujawniono, dane graczy pochodziły z banku Pekao SA, który przekazał informacje o przepływach na kontach związanych z bukmacherem bet-at-home, co samo w sobie budziło ogromne kontrowersje.

Eksperci i prawnicy podkreślali, że same wyciągi z rachunków bankowych nie stanowią dowodu uczestnictwa w grze hazardowej, a liczby przytaczane przez Kapicę miały charakter straszaka. W rzeczywistości średnia wygrana zidentyfikowanych graczy wynosiła około 1500 zł, co sugerowało, że chodziło głównie o amatorów.
Sprawa bet-at-home na długo wpisała się w pamięć środowiska. To właśnie wtedy wielu Polaków po raz pierwszy poczuło się jak kryminaliści za samo korzystanie z zagranicznych zakładów online. W efekcie narastało przekonanie, że zamiast walczyć z operatorami, państwo postanowiło uderzyć w zwykłych graczy, co do dziś uznawane jest za jedną z najbardziej kontrowersyjnych odsłon polityki hazardowej Jacka Kapicy.
Jak zapamiętano Jacka Kapicę w branży hazardowej?
Historia Jacka Kapicy w administracji publicznej jest od lat przedmiotem dyskusji i krytyki w mediach oraz w środowisku graczy. W debacie publicznej powtarzają się te same wątki: wadliwie przygotowana ustawa hazardowa uchwalona w pośpiechu po aferze z 2009 roku, ograniczenie pokera sportowego do kasyn, zakaz sponsorowania sportu przez bukmacherów i kontrowersje związane ze ściganiem graczy. Zwłaszcza zapowiedzi ścigania tysięcy graczy korzystających z zagranicznych operatorów, z kulminacją w postaci sprawy bet-at-home, która przez lata była symbolem niepewności wśród graczy amatorskich.
Dodatkowo Kapica mierzył się z zarzutami prokuratorskimi dotyczącymi rejestracji automatów do gier, co według śledczych miało przynieść operatorom miliardowe korzyści. Związkowcy celni oskarżali jego resort o blokowanie działań kontrolnych i brak woli walki z szarą strefą. Wszystkie te elementy tworzą obraz urzędnika, którego decyzje i polityka wobec branży hazardowej stały się źródłem licznych kontrowersji, zarówno w opinii graczy, jak i komentatorów życia publicznego.
Polecane

Komentarze
Może i Jacek Kapica został „twarzą” zmian, ale to NIE on pociągał za sznurki…
jaca wraca do gry, niesamowita postać 😀
Najbardziej mi żal turniejów pokerowych, które nie odbywają się w Polsce. Wyobrazcie sobie EPT np. w Sopocie. Przez prawie dwa tygodnie przewinęłoby się mnóstwo graczy spoza Polski. Plus reklama dla miasteczka. Tysiące graczy, osób towarzyszących, obsługi itd. korzystałoby z hoteli, airbnb, restauracji itp. Na wiosnę czy jesienią dla branży turystycznej w takim Sopocie, byłoby to zbawienne.