Dlaczego Polska stała się finansowym eldorado dla nielegalnych operatorów hazardowych?

Autor: Redakcja

Data publikacji: 19.11.2025 Ostatnia aktualizacja: 19.11.2025 17:21

Polska pozostaje jednym z najbardziej atrakcyjnych rynków dla offshore’owych operatorów hazardowych. Mimo że państwo od lat deklaruje walkę z szarą strefą, realne działania ograniczają się do nieefektywnego rejestru domen zakazanych. W tym czasie globalne firmy, w tym rosyjskie podmioty działające poza polską jurysdykcją, zarabiają na graczach krocie, oferując afiliantom stawki niemożliwe do osiągnięcia w legalnym segmencie. A na największych targach branżowych promują Polskę jako rynek premium, bez jakiejkolwiek reakcji ze strony regulatora.

Nieskuteczny nadzór państwa i iluzoryczna kontrola nad szarą strefą?

Od lat jedynym instrumentem używanym przez Polskę do walki z nielegalnymi operatorami jest rejestr domen zakazanych. W praktyce blokady te nie działają, ponieważ domeny zmieniane są błyskawicznie, często w ciągu kilku godzin. Nielegalne kasyna wracają online szybciej, niż państwo jest w stanie reagować.

Dodatkowo, organy nadzoru nie prowadzą realnych działań wobec platform reklamowych, które zarabiają na promowaniu nielegalnych operatorów. Facebook wciąż puszcza kampanie prowadzące do nielicencjonowanych kasyn, pobierając za to reklamowe stawki, na co polski regulator nie ma żadnego wpływu. System wygląda więc tak, jakby państwo sprawę „odfajkowało”, pozostawiając realną kontrolę w rękach operatorów offshore i globalnych korporacji.

Efekt jest widoczny: szara strefa nie tylko nie maleje, ale w wielu segmentach rośnie, korzystając z pełnej swobody działania.

Offshore na targach branżowych: pełna promocja bez konsekwencji

Zdjęcia z największych targów branżowych pokazują, że offshore nie tylko nie działa po cichu, wręcz przeciwnie, promuje się tak samo otwarcie jak licencjonowane firmy. Operatorzy spoza UE prezentują Polskę jako rynek o najwyższej opłacalności, oferując afiliantom finansowe warunki nieosiągalne dla legalnie działających firm.

To stawki, które jednoznacznie pokazują, jak gigantyczne są zyski uzyskiwane z polskich graczy. Dla porównania, legalni operatorzy w Polsce oferują afiliantom zwykle 100–150 zł za pozyskanie gracza. Kwota 170 dolarów, czyli około 700 zł, to poziom absurdalnie wysoki jak na rynek, w którym obowiązuje ścisły monopol na kasyno online.

Gdy na światowych wydarzeniach branżowych podmioty działające w szarej strefie mogą w pełni legalnie reklamować swoje programy kierowane do Polaków, trudno mówić o jakiejkolwiek skuteczności krajowego nadzoru.

Nielegalne firmy i agresywne kampanie, problem, który ignorujemy

Jednymi z najbardziej aktywnych graczy na polskim rynku są rosyjskie i ukraińskie firmy, działające poza polską jurysdykcją, operujące z regionów, które nie respektują europejskich standardów regulacyjnych. Kierują do Polaków reklamy, oferty afiliacyjne, a także kampanie w social mediach, wykorzystując brak kontroli oraz opieszałość państwa.

Model ich działania jest prosty: zarabiają gigantyczne pieniądze, dopóki konkretna domena nie zostanie zablokowana. Gdy to nastąpi, uruchamiają kolejną. Mechanizm jest powtarzalny, a państwo nie posiada narzędzi, aby go przerwać. W efekcie działalność obejmująca kasyna online, zakłady sportowe oraz różne formy oszustw hazardowych rozwija się równolegle do legalnego rynku, zabierając graczy i pieniądze firmom licencjonowanym.

Segment bukmacherski poprawił się, ale szara strefa nadal żyje

W bukmacherce sytuacja wygląda lepiej niż kilka lat temu, głównie dzięki temu, że legalne firmy umocniły swoją pozycję oraz zdecydowanie zwiększyły inwestycje. Problem jednak nie zniknął, nadal pojawiają się operatorzy próbujący wejść do Polski nielegalnie, choć dziś robią to ostrożniej.

Co ważne, główny przykład całkowitego wycofania się dużego offshore’owego bukmachera z Polski nie wynikał z działań polskiego regulatora. Stało się tak dopiero po przejęciu Grupy Kindred Group (właściciel marki Unibet – jednego z największych nielegalnych operatorów na rynku kasyna online i zakładów bukmacherskich od 2017 roku) przez FDJ i centralnej decyzji o opuszczeniu rynków niezgodnych z lokalnymi regulacjami. To dowód, że skuteczniejszym regulatorem okazuje się francuski nadzór niż polskie państwo.

Podobny scenariusz widzieliśmy w przypadku największych Poker Roomów. Przez lata działały na polskim rynku mimo braku legalności, funkcjonując w szarej strefie i korzystając z braku skutecznych narzędzi blokowania. Ich wycofanie również nie było efektem polskich przepisów ani działań organów ścigania. Odejście nastąpiło dopiero wtedy, gdy globalne korporacje uznały Polskę za rynek zbyt mało atrakcyjny pod kątem operacyjnym i biznesowym. Poker online w Polsce pozostaje nielegalny, jednak to nie krajowy nadzór zamknął dostęp do światowych platform, lecz same firmy uznały, że dalsze działanie tutaj przestaje im się opłacać.

To kolejny przykład pokazujący, że porządkowanie rynku hazardowego w Polsce w większym stopniu wynika z decyzji zagranicznych właścicieli niż z mechanizmów egzekucyjnych państwa.

Polska może przestać być ziemią obiecaną dla nielegalnych firm, ale musi zacząć działać naprawdę

Sytuacja, w której nielegalni operatorzy oferują nawet 170 dolarów za jednego gracza z Polski, a giganci tacy jak Facebook zarabiają na ich promocji, nie zmieni się bez realnych działań państwa. Szara strefa rozwija się dlatego, że może, bo nikt jej skutecznie nie powstrzymuje. To destabilizuje rynek, szkodzi legalnym firmom, naraża graczy i każdego roku kosztuje budżet państwa ogromne pieniądze – mówimy w tym przypadku o kilkudziesięciu miliardach złotych, które rokrocznie odpływają z Polski i trafiają w ręce nielegalnych firm.

Jeśli Polska chce przestać być finansowym eldorado dla offshore’owych kasyn i bukmacherów, nie wystarczy aktualizować listy domen zakazanych. Potrzebne jest faktyczne egzekwowanie prawa, kontrola przepływów reklamowych i współpraca z globalnymi platformami. Bez tego szara strefa będzie rosła, a operatorzy działający z rajów podatkowych nadal będą traktować Polskę jako rynek wysokiego zwrotu i niskiego ryzyka.

Komentarze

Krystian

A co z graczami, którzy najpierw zostali zlimitowani, a później w ogóle zamknięto im konta? Gdzie mają grać?

0
0
Ciekawy

Powiedzmy ze zgadzam sie z zwiekszoscia artykułu, ale czego wy oczekujecie od Ministerstwa Finansow, ze bedzie blokowało wystawę (oplacona z wysokim cennikiem do organizatora) danego operatora na targach w Lizbonie czy innym Rzymie? Przeciez to absurd.

0
0
Z branzy

Przecież to jest podane jako przykład tego że państwo nie działa, że te firmy mają tutaj tytułowe eldorado, przeciez w tym artykule nie oczekuja tego, ze zablokuja im dostep do zagranicznych konferencji. Artykuł jest dobry i trafia w sedno, bo tak to wlasnie wyglada, tutaj ofsshory robia co chca na wielu poziomach, ale jak pani prezes Totka twierdzi ze oni monopolem z nimi moga wygrac a otwarty biznes by wciagnal dzieci w hazard to o czym my mowimy?

0
0
Niezalezni Dziennikarze

boli was dupa, ze wam nie placa po 750 zl za cpa XD

1
0
Adam

W punkt artykuł.

0
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *