Postaw na zwycięzcę meczu i… datę śmierci papieża. Platformy predykcyjne szybko rozgościły się w szarej strefie

Autor: Mateusz Mazur

Data publikacji: 31.03.2025 Ostatnia aktualizacja: 02.04.2025 09:26

Szara strefa zakładów bukmacherskich wciąż trzyma się mocno. Chociaż najbardziej klasycznym jej przykładem są nielegalni operatorzy, którzy starają się pozować na legalnych, coraz częściej mamy też do czynienia z przypadkami, w których podmioty oferujące gry noszące wszelkie znamiona hazardowych, starają się przekonać graczy, że hazardu wcale nie oferują. W Polsce skupiamy się w tej kategorii głównie na kwestii lootboxów, jednak coraz większą popularnością na świecie cieszą się tak zwane rynki predykcyjne. Ich funkcjonowanie staje się dla wielu kłopotliwe nie tylko pod kątem regulacyjnym, ale także etycznym.

Czym są rynki predykcyjne?

Rynki predykcyjne opierają się na dość prostym mechanizmie. Uczestnicy dokonują zakupów lub sprzedaży kontraktów opartych na przewidywaniach dotyczących przyszłych wydarzeń. Innymi słowy, tego typu platformy oferują możliwość zakupu po określonych ruchomych wartościach akcji „tak” lub „nie” odnoszących się do wydarzeń, które mogą mieć miejsce w przyszłości.

Poniekąd przypomina to grę na giełdzie, gdzie staramy się przewidzieć czy akcje wybranej spółki wzrosną czy może spadną i na tej podstawie podejmujemy decyzje o zakupie bądź sprzedaży. Kontrakty, które kupowane są na platformach predykcyjnych nie mają jednak żadnej faktycznej wartości, tak jak w przypadku giełdy, a reprezentują wyłącznie prawdopodobieństwo wystąpienia pewnego zdarzenia.

Wartość kontraktów „tak” i „nie” jest płynna i stale zmienia się, w zależności od przepływu środków znajdujących się na konkretnym rynku. Weźmy jako przykład kontrakt: „W marcu 2025 w Warszawie odnotowana zostanie temperatura powietrza powyżej 20 stopni” (nie jest to wcale abstrakcyjny przykład, tego typu rynki znajdziemy na platformach predykcyjnych). Jeśli mamy 26 marca i do tej pory maksymalna marcowa temperatura wyniosła 17 stopni, a prognoza pogody nie sugeruje nagłego ocieplenia, to wartość kontraktu „nie” będzie wielokrotnie wyższa od wartości kontraktu „tak”, który zakupić będzie można wówczas po minimalnej cenie.

Jednakże, jeśli w drugiej połowie lutego temperatura przekroczyła 15 stopni i ktoś zdecydował się na zakup konraktu „nie” na wskazanym powyżej rynku, to 26 marca swój kontrakt sprzedać może, że znaczącym zyskiem. Działa to oczywiście też w drugą stronę. Jeśli ktoś, zachęcony lutowymi temperaturami, dokonał zakupu kontraktu „tak”, to 26 marca sprzeda go z bardzo znaczącą stratą.

Czy mamy tutaj do czynienia z hazardem? Przeformułujmy nieco to pytanie. Czy w ofercie operatora zakładów bukmacherskich powyższy kontrakt mógłby pojawić się w formie zakładu over/under? Można podejrzewać, że bukmacherzy, którzy mocno stawiają na zakłady specjalne mogliby pokusić się o umieszczenie kursów na to wydarzenie w swojej ofercie.

Wskazać należy oczywiście, że kursy ustalałby tutaj sam operator. W przypadku rynków predykcyjnych mamy na dobrą sprawę do czynienia z rozgrywką gracz vs gracz.

Już teraz widać więc, że obszar zainteresowania platform predykcyjnych może pokrywać się z ofertą bukmacherów. Jeśli rynek jest regulowany, a operatorzy działają na podstawie licencji wydanych przez regulatora, to już na tym etapie stwarza to pewien problem i każe zakwalifikować platformy predykcyjne do szarej strefy. To jednak dopiero początek.

Źródło informacji na miarę XXI wieku?

Główną linią obrony firm oferujących tego typu kontrakty na przyszłe wydarzenia jest to, że mogą stanowić one najbardziej wiarygodne źródło wiedzy o otaczającym nas świecie. Na podstawie przepływu środków pieniężnych w ramach rynku na przyszłe wydarzenie, platformy takie oferują, wyrażane w procentach, informacje na temat prawdopodobieństwa wystąpienia konkretnego zdarzenia.

Firmy sugerują, że z tych właśnie procentów, ludzie mogą czerpać wiedzę na temat tego, co najprawdopodobniej wydarzy się na świecie w najbliższym czasie.

Gwałtowny wzrost popularności platformy predykcyjne zanotowały zresztą w październiku i listopadzie ubiegłego roku, przy okazji wyborów prezydenckich w USA. Mnóstwo portali informacyjnych opierało swoje przewidywania na temat wyników na podstawie najpopularniejszej wówczas platformy oferującej kontrakty na przyszłe wydarzenia. Chociaż rynki od samego początku słusznie stawiały na zwycięstwo Donalda Trumpa, to nawet przy tej okazji uwidoczniły się pewne problemy, podważające wizerunek platform predykcyjnych jako najbardziej wiarygodnego źródła informacji, skrojonego pod potrzeby trzeciej dekady XXI wieku.

Główny argumentem, który działać ma na korzyść rynków predykcyjnych jako idealnego, demokratycznego, źródła informacji o świecie, ma być fakt, że uczestnicy głosują tutaj kładąc na szali swoje pieniądze. Już sam fakt, że na kształt danego rynku i rozkład prawdopodobieństwa na dane wydarzenie największy wpływ będą mieć osoby, które dysponują większymi środkami, rodzi pewne wątpliwości. Jest to jednak jeszcze kwestia względnie dyskusyjna.

Z jednej strony większe pieniądze przeznaczone na zakup danego kontraktu wskazują na większą pewność kupującego co do wystąpienia zdarzenia. Z drugiej, każe nam to jednak zakładać, że osoby bogatsze, które na zakup kontraktu przeznaczyć mogą większe środki, przewidują przyszłe wydarzenia w sposób bardziej trafny niż osoby mniej zamożne. Jest to trudne do rozstrzygnięcia, jednak pokładając ufność w trafność informacji ukazywanych przez platformy predykcyjne musimy niejako zakładać, że bogaci mają dostęp do większej ilości, być może zakulisowych, informacji, które stanowią przesłankę do zakupu konkretnego kontraktu.

O tym, że nie zawsze tak jest przekonują nas jednak krachy na giełdzie papierów wartościowych, gdzie osoby dysponujące dużymi środkami i informacjami na temat kondycji wybranych spółek, traciły swoje pieniądze.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do wyborów prezydenckich w USA, których rozstrzygnięcie rynki predykcyjne przewidziały trafnie. Niezależnie od ostatecznego rozstrzygnięcia, faworyzowanie Donalda Trumpa przez klientów platform predykcyjnych od początku nie było zbyt dużą niespodzianką.

Trump znany jest jako zagorzały zwolennik kryptowalut, który zapowiadał usunięcie wszelkich kłód jakie do tej pory rzucane były pod nogi walutom cyfrowym. Jako że system płatności platform predykcyjnych opiera się właśnie na kryptowalutach, każe to zadać pytanie: Czy osoby operujące kryptowalutami, nie były bardziej skłonne, by wierzyć w ostateczny sukces Donalda Trumpa, nawet jeśli było to przez pewien czas myślenie tylko życzeniowe?

Nie zagłębiając się już dłużej w amerykańską politykę, można tu postawić tezę, że postrzeganie szans na wystąpienie pewnych przyszłych wydarzeń przez platformy predykcyjne może być w pewien naturalny sposób zakrzywione poprzez charakterystykę grupy, która aktywnie używa tego typu platform.

W kontekście kontraktów na wybory pojawiają się także głosy, że platformy predykcyjne stanowią doskonałą przestrzeń do manipulowania całym procesem i ostatecznymi rozstrzygnięciami. Podkreślmy, że mamy tu do czynienia z offshorowymi platforamami operującymi na kryptowalutach. Umożliwia to dokonanie dowolnego zakupu kontraktu z dowolnego miejsca na Ziemi. Łatwo można więc wpłynąć na cenę kontraktu i rozkład prawdopodobieństwa na zwycięstwo konkretnego kandydata. Może to podważać wiarygodność przewidywań, a fakt, że rynki predykcyjne traktowane były nie tylko przez postronne osoby, ale także przez tradycyjne portale informacyjne, niemalże jako przedwyborcze sondaże, sprawia że osoby dysponujące odpowiednimi środkami kształtować mogą przekaz tradycyjnych mediów.

To kolejny problem rynków predykcyjnych. Czy rzeczywiście są one więc najbardziej wiarygodnym źródłem informacji? Jest to kwestia dyskusyjna i na pewno nie zero-jedynkowa.

Jeśli wygląda jak hazard i działa jak hazard…

Rynki predykcyjne to jednak nie tylko kontrakty na wybory i pogodę. Na fali listopadowego sukcesu platformy oferujące kontrakty na przyszłe wydarzenia zaczęły bowiem włączać do swojej oferty rynki na wydarzenia sportowe. Zaczęło się dość niewinnie, od kontraktów typowo długoterminowych typu „Zespół X wygra Ligę Mistrzów?”. Bardzo szybko przerodziło się to jednak w kontrakty „Zespół/zawodnik X będzie zwycięski w meczu.”

W tym momencie różnica pomiędzy zakładami bukmacherskimi a rynkami predykcyjnymi zaczęła się już bardzo mocno zacierać, a argument, że nie mamy do czynienia z hazardem, tylko handlem instrumentami finansowymi przestał być jakkolwiek przekonujący.

Problem ten uwidocznił się szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie wiele stanów wciąż nie zdecydowało się na zalegalizowanie zakładów sportowych. Platformy predykcyjne, pozornie operujące instrumentami finansowymi, podlegają jednak zupełnie innym organom niż zakłady sportowe. Bardzo szybko zaoferowały one więc zakłady kontrakty na zwycięzców pojedynczych spotkań w całych Stanach, wprawiając w konsternację operatorów, którzy, w zgodzie z regulacjami oczekiwali na zalegalizowanie zakładów w kolejnych jurysdykcjach.

Najpopularniejsza z działających tam platform po jakimś czasie zdecydowała się porzucić pozorną otoczkę instrumentów finansowych reklamując się hasłem „Obstawiaj zakłady na wszystko”. Inna z platform zakomunikowała otwarcie, że oferuje „zakłady sportowe we wszystkich 50 stanach”.

Najpopularniejsza i jednocześnie najbardziej kontrowersyjna z platform została jednak w USA zablokowana. Zresztą nie tylko w USA. Na podobne kroki zdecydowały się również Francja oraz… Polska. Trzy związane z platformą witryny zostały 8 stycznia tego roku wpisane do Rejestru Domen Służących do Oferowania Gier Niezgodnie z Ustawą. Ministerstwo Finansów zadziałało w tym przypadku bardzo szybko i stanowczo. Nie mogło zresztą być inaczej, jeśli niespełna dwa miesiące wcześniej, CEO platformy doczekał się nalotu FBI.

Powiedzmy otwarcie. Rynki predykcyjne spełniają wszelkie przesłanki by zakwalifikować je jako zakłady sportowe. Działają co prawda w sposób zawoalowany, starając się oferować zakłady bukmacherskie, nie nazywając ich zakładami bukmacherskimi, jednak ostatecznie mamy tu do czynienia z hazardem.

Bardziej znany i częściej przerabiany w naszym kraju przykład lootboxów dobrze pokazuje jak to działa. Platformy starają się stworzyć wrażenie, że oferowane przez nie gry hazardowe, wcale hazardem nie są. Ma to na celu zmylenie regulatorów, którzy na zbadanie sprawy muszą poświęcić więcej czasu.

Ministerstwo Finansów zareagowało póki co wzorowo względem jednej z platform. W przestrzeni bardzo szybko pojawił się jednak cały szereg innych firm oferujących rynki predykcyjne, czyli na dobrą sprawę zakłady sportowe. W rejestrze MF wiele domen wciąż nie figuruje, dlatego też zwróciliśmy się do Ministerstwa z listą konkretnych adresów www i prośbą o przeanalizowanie działalności platform predykcyjnych w kontekście zgodności z Ustawą Hazardową.

Mówiąc wprost, mamy tu bowiem do czynienia z platformami oferującymi zakłady na sport. Są to firmy offshorowe, które nie posiadają żadnej licencji na działalność w Polsce, nie odprowadzają 12-procentowego podatku, ani nie oferują żadnych mechanizmów odpowiedzialnej gry.

Postaw zakład na… datę śmierci papieża

Platformy predykcyjne to nie tylko potencjalna zagwozdka dla regulatorów. Coraz więcej mówi się także o etycznych aspektach ich działalności. Na jednej z platform znajdziemy bowiem między innymi kontrakt na to czy jeszcze przed lipcem poznamy nowego papieża. Sama nazwa rynku brzmi dość niewinnie, jednak dobrze wiemy, że firmy te wyspecjalizowały się w nienazywaniu rzeczy po imieniu.

Nie trzeba więc zbyt rozległej interpretacji, by zrozumieć, co tak naprawdę kryje się pod tym rynkiem. W komentarzach do niego toczy się zresztą żywiołowa debata na temat stanu zdrowia Franciszka, a ci, którzy kupili w tym przypadku kontrakt „tak”, nie przejawiają raczej zbytniego entuzjazmu z wszelkich pozytywnych wieści na ten temat.

Tak oto, pośród zakładów na datę śmierci papieża, na to czy jemeńscy Huti dokonają kolejnego udanego ataku na statek, na to czy w 2025 roku zostanie użyta broń jądrowa, możemy ulokować pieniądze w kontraktach na zwycięzców meczów kolejnej kolejki Premier League.

Działalność platform predykcyjnych tworzy mnóstwo problemów. Jak widać, nie tylko takich związanych z nieuregulowaną działalnością w szarej strefie. Każda z nich funkcjonuje na bardzo podobnych zasadach, bardziej lub mniej otwarcie przyznając się do tego, że to co oferują to po prostu „zakłady”. Jeśli jednak część z nich zdążyła już po części się do tego przyznać, to chyba najwyższy czas, by załatać kolejną lukę, z której korzysta szara strefa.

Komentarze

Koń Rafał

Papież mógł abdykowac bez smierci ale w sumie niewiele to zmienia 😉

0
0
Toy Toy

Nie zesrajta się Konfitury

1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *