Marcin Doszczeczko: Chcemy być jak Subaru, nie dla wszystkich, ale doceniani przez lojalnych użytkowników

Autor: Bartosz Burzyński

Data publikacji: 17.09.2025

W obszernym wywiadzie z Marcinem Doszczeczko, CEO LV BET Zakłady Bukmacherskie, rozmawiamy o kluczowych wyzwaniach i kierunkach rozwoju branży. Poruszamy temat regulacji i ich wpływu na rynek, konkurencji między operatorami oraz znaczenia dobrze dopasowanego produktu w sektorze zakładów bukmacherskich. Pytamy także o to, w jakim miejscu znajduje się dziś LV BET, jakie ma ambicje i jak ocenia swój potencjał na przyszłość.

Zaczynamy od szybkich pytań na rozgrzewkę. Gdybyś mógł wybrać tylko jedną zmianę w ustawie hazardowej. Byłaby to pełna demonopolizacja kasyna online czy przejście na opodatkowanie GGR na poziomie 25%?

Demonopolizacja.

Betclic i Superbet swoimi promocjami oraz budżetami na sponsoring i marketing zabetonowali rynek dla mniejszych operatorów?

Nie do końca. Ogólnie tak, ale nadal jest przestrzeń, tylko trzeba szukać jej w innych obszarach, kreatywnie. Więc nie odpowiem wprost „tak” lub „nie”, ale powiedzmy, że częściowo tak.

Nie ma czegoś takiego jak jedność branży bukmacherskiej w ważnych sprawach?

Nie zgodzę się z tym. Jakaś jedność jest, choć rzeczywiście powinna być większa.

Pełna demonopolizacja kasyna online sprawiłaby, że mniejsi gracze staliby się rentowni?

Nie wszyscy. Mniejsi gracze mieliby szansę być rentowni, ale to nie oznacza gwarancji.

Czy bukmacherzy w przeciągu roku zrobiliby lepsze kasyno online od Totalizatora Sportowego?

Tak.

Nikt z obecnych graczy na rynku nie jest w stanie wejść do Wielkiej Czwórki?

Nie w krótkim horyzoncie czasowym. Zgadzam się, choć warto odnotować, że czwarte miejsce ostatnio mocno spada, ale faktycznie przewaga nadal jest duża.

Przegrywamy walkę z szarą strefą, a Rejestr Domen Zakazanych to fikcja?

Zdecydowanie tak.

Polska ustawa hazardowa zmieni się do końca 2026 roku?

Większość by tego chciała, ale moja odpowiedź to, nie.

***

Przechodząc do tej głównej części pytań. Co myślisz o tym, że ma być zwiększony podatek od wygranych do 15%?

Na samym początku podkreślę, że mówię ze swojej perspektywy. Z punktu widzenia operatorów to fatalna propozycja. Już teraz klienci korzystając z regulowanych podmiotów mają gorsze warunki produktowe przez ograniczenia prawne i fiskalne. Taki podatek jeszcze bardziej ich zniechęci, bo odbiera im kolejne 5% z ich wygranych i motywuje do przenoszenia się do szarej strefy. To ruch całkowicie niezrozumiały, który wprost zwiększy udział szarej strefy o kilka procent.

Patrząc z boku może wydawać się, że dla nas operatorów ta zmiana jest neutralna, bo to przecież klient zapłaci ostatecznie ten podatek, ale to nie jest prawda. Dla nas też to jest na dużą niekorzyść. Po pierwszej jesteśmy mniej atrakcyjni dla graczy, produkt licencjonowany jest znacznie mniej atrakcyjny niż ten bez licencji (ostatecznie przecież klient otrzyma od nas mniejszą wygraną) a po drugie w konsekwencji gracz ma przecież mniejszą kwotę do dyspozycji, którą może przeznaczyć na dalszą grę.

Ostatecznie oznacza to mniejsze obroty dla operatorów. W mojej ocenie to kierunek nietrafiony. Ktoś kto jedynie spogląda na słupki w Ministerstwie zakłada błędnie, że kwoty wpływów z tytułu podatku od wysokich wygranych się zwiększą o 50% (15% vs 10%), nie patrzy jednak szerzej na konsekwencje takiego ruchu i jest mocno prawdopodobne, że z tytułu podniesienia tej stawki z 10 do 15% wpływy się zmniejszą, gdyż po pierwsze nastąpi jakaś migracja do szarej strefy, po drugie wysokość tego podatku będzie już na tyle uciążliwa, że większe grono klientów zainteresuje się tak zwanym „rozbijaniem” zakładów. W tym miejscu można przytoczyć do analizy zjawisko Krzywej Laffera, który wykazał, iż wpływy budżetowe z tytułu zwiększającej się stawki opodatkowania rosną tylko do pewnego momentu i wzrost ten jest coraz mniejszy, po osiągnięciu pewnego poziomu wpływy budżetowe nominalnie spadają pomimo zwiększonej stawki opodatkowania. To naturalne.

Przy tym zagadnieniu warto podkreślić, że wciąż powszechne jest błędne przekonanie, iż operatorzy przerzucają podatek na graczy i sami na tym zyskują, ostatecznie to klient realnie płaci 12% podatku od każdej stawki. Jednak przy średniej wypłacalności operatorów rzędu 88-90% bardzo często dochodzi do sytuacji, w której gracz wpłaci np. 1000 zł i wielokrotnie obraca tą kwotą, to suma zapłaconego podatku może znacznie przewyższyć jego początkowy depozyt. Efekt często jest taki, że saldo klienta wynosi zero, saldo operatora jest ujemne (kwota podatku przewyższa wartość depozytu), a plus pojawia się jedynie po stronie skarbu państwa. Tak niestety działa w praktyce mechanizm podatku obrotowego. Dodajmy do tego wspomniane podniesienie podatku od wygranych do poziomu 15% i efekt ten będzie jeszcze bardziej odczuwalny.

Myślisz, że to się w ogóle wydarzy?

Mam dużą nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Być może była to sytuacja typowa dla polityki, ktoś puścił plotkę, żeby sprawdzić reakcję. A ta reakcja jest bardzo wyraźna, zarówno ze strony operatorów, jak i graczy. Dlatego istnieje szansa, że temat nie będzie kontynuowany.

Osobiście liczę, że to się nie potwierdzi. Wiele mówi się o tym, że szeroko rozumiany „dialog” z branżą jest lepszy, choć nie do końca się z tym zgadzam. Owszem, coś drgnęło, coś zaczęło się dziać w kierunku zmian, ale pojawiają się też pomysły, które kompletnie temu przeczą. Ten jest jednym z nich. Mam nadzieję, że ten konkretny nie zostanie zrealizowany. Z drugiej strony wiemy doskonale, że mamy rekordowy deficyt budżetowy państwa, konieczne są wydatki na obronność itd., więc te okoliczności nie są niestety nam sprzyjające.

Dlaczego nie do końca zgadzasz się z tym, że dialog z branżą jest lepszy? Ostatnio było sporo konferencji, debat.

Tak faktycznie, były spotkania w Sopocie, Katowicach, więc z jednej strony coś się dzieje, ale spójrzmy prawdzie w oczy, co realnego z tych spotkań wynika? Nie zrozum mnie źle, dyskusja jest potrzebna i jest zawsze pierwszym krokiem, jednak tego czego brakuje to realne kroki kolejne, postulaty zmian wspólnie wypracowane przez obie strony i próby ich wcielenia w życie. Tego bezwzględnie brakuje. Spieramy się czy szara strefa wynosi 40 czy 50% jakby to miało w tym kontekście pierwszorzędne znaczenie. Wszyscy wiemy, że ona jest po prostu ogromnym problemem i nad jego rozwiązaniem powinniśmy się skupić.

Może jestem trochę zniechęcony „okrągłym stołem”, który odbył się w poprzednim roku. Wówczas w dużym skrócie padła mniej więcej taka retoryka – „fajnie, że się spotykamy, ale i tak nie przewidujemy żadnych zmian”.

Na starcie takiego wydarzenia jednak chciałoby się usłyszeć coś zupełnie innego i nieco to przeczy idei tych spotkań. Choć oczywiście ostatnio była też debata telewizyjna, czy wspomniane spotkania w ciekawym gronie, ale nadal realnych zmian na horyzoncie nie widać. Osobiście patrzę na to nieco szerzej, i biorąc pod uwagę też to, co dzieje się obecnie w Koalicji Rządzącej, moje  zdanie jest takie, że tam są nieco inne problemy czy zmartwienia. Z punktu widzenia właśnie wspomnianego deficytu, ograniczenie szarej strefy powinno być jednak jednym z priorytetów.

Akcyza na alkohol, podatek cukrowy, podatek od wysokich wygranych. Nie obawiasz się, że podatek obrotowy też wzrośnie do 15%?

Rok temu, jak pamiętasz „po korytarzach” MW krążyły plotki o podniesieniu podatku obrotowego, ostatecznie temat ucichł, mam nadzieję, że na dobre. Wiesz, niemal cała branża wskazuje podatek obrotowy jako główną siłę napędową szarej strefy, naprawdę ciężko się dziwić też klientom, którzy sfrustrowani szukają bardziej optymalnych rozwiązań, każdy pomysł zwiększenia podatku obrotowego zakończy się powiększeniem problemu.

Zakładam jednak, że w tym kierunku nie pójdziemy. Wrócę jednak do wspomnianego wcześniej pomysłu podniesienia podatku od wysokiej wygranej. Sama kwota uznawana za „wysoką wygraną:, która niezmiennie od wielu lat wynosi 2280 zł jest totalnie nieadekwatna do obecnych realiów. Dziś 2280 zł trudno uznać za próg, który realnie odzwierciedla wysoką wygraną, zobaczmy jaką mieliśmy inflację w ostatnich latach, wzrost płac itd, te 2280 zł w dzisiejszych czasach powinno być zdecydowanie powiększone, przykładowo na Łotwie funkcjonuje nieco podobny mechanizm jednak kwota progu wynosi 3 tysiące €.

Podniósłbyś ją?

Ja bym w ogóle z niej zrezygnował. Jeśli chcemy zachować jakąkolwiek realność, obecna konstrukcja nie ma sensu. Od początku ustawy hazardowej kwota ta pozostaje niezmieniona i nigdy nie została zwaloryzowana, mimo że realna inflacja w Polsce, zwłaszcza po wybuchu pandemii, znacząco osłabiła wartość pieniądza. Nominalnie to jest ciągle ta sama kwota, realnie można za nią nabyć znacznie mniej.

Generalnie moje zdanie jest takie, gracze potrafią liczyć i jak będą mieli podatek 15% od wygranych, 12% podatek obrotowy od każdego kuponu, tym bardziej będą zmotywowani by szukać korzystniejszych rozwiązań, a te znajdą niestety w szarej strefie lub częściowo w strategii rozbijania zakładów na kilka mniejszych.

Mówisz, że gracze potrafią liczyć, ale wydaje mi się, że ci, którzy potrafią to i tak będą te kupony rozbijać. Jeśli do tej pory grali legalnie, to podwyższenie podatku od wysokich wygranych raczej ich nie zrazi. Co innego obrotowego.

Masz rację, to słuszny argument i takie zjawisko będzie zapewne miało miejsce, ale nie jestem przekonany, że taką narrację jako branża powinniśmy przyjąć i spać spokojnie. Obecnie kwoty odprowadzane przez operatorów z tytułu podatku od wysokich wygranych, sięgają wielu milionów złotych miesięcznie.

To nie jest tak, że teraz wszyscy zaczną szukać sposobów na obejście systemu, część z nich na pewno. Jednak jest część graczy, którzy nie zwracają na ten podatek uwagi, zwłaszcza ci grający za większe stawki. Zobaczymy ewentualnie jak oni zareagują. Musimy pamiętać też o tym, że to nie jest tak, że gracze zapłacą teraz „tylko” o 5% wyższy podatek od wygranych, owszem stawka podatkowa wzrasta o 5%, ale wzrost następuje z 10 na 15% zatem realnie gracze zapłacą o 50% więcej z tytułu podatku od wysokich wygranych. Przy najniższym progu wygranej zamiast kwoty 228 zł będzie to już kwota 342 zł. To z punktu widzenia klienta jest naprawdę odczuwalne.

Jesteś długo w branży, więc muszę o to zapytać. Jacek Kapica, były wiceminister finansów w rządach PO – PSL i szef Służby Celnej w latach 2008 – 2015, wrócił do administracji publicznej w ambasadzie RP w Londynie. Jak wspominasz pana Jacka z tych dawnych lat?

Powiem szczerze, że nie do końca chcę wyjawiać swoją prywatną opinię, ponieważ nie chciałbym, żebyśmy gdzieś rykoszetem dostali (śmiech). Pan Jacek wrócił jako minister do rządu, więc to trochę mało komfortowy rejon. Ja oceniam tę postać niestety negatywnie. Pamiętamy wszystkie zmiany, które się wtedy działy, ściganie ludzi przez prokuraturę, masowe przesłuchania klientów, duże sprawy, wycieki historii klientów z banków itd. Te czasy po prostu źle się kojarzą, ponieważ przywołują wspomnienia z represjami dla gracza, a nie dla firm łamiących prawo.

Myślę, że w pamięci wielu Pan minister jawił się bardziej jako przeciwnik branży hazardowej niż ktoś, kto merytorycznie ją wspierał, jednak osobiście myślę, że naprzykrzył się w sposób odczuwalny przede wszystkim graczom. Teraz jego powrót wydaje mi się osobiście dość kontrowersyjny biorąc pod uwagę w jakich okolicznościach odchodził on z rządu. Trudno byłoby teraz powiedzieć, że jestem wniebowzięty (śmiech).

Zapowiadany wzrost podatku od wygranych, pan Jacek wraca do administracji. Może za dobrze macie po prostu i trzeba wam znowu trochę ukrócić?

Niekończące się pasmo sukcesów (śmiech). Ale porozmawiajmy o tym problemie merytorycznie, a wymierne są tutaj liczby. O tym, że branża ma się świetnie, moglibyśmy mówić tylko wtedy, gdyby co roku masowo raportowała zyski i ten stan byłby trwały. Wtedy faktycznie można by stwierdzić: zobacz, oni już nawet nie chcą oddać 5% a zyski mierzone są w miliardach.

Rzeczywistość jest jednak inna, bardzo trudno być rentownym. Spójrzmy realnie na wyzwanie managerów w Polsce, problemów jest wiele, ale weźmy ten najbardziej bolący a wszystkie inne odstawmy na bok, podatek obrotowy w wysokości 12% realnie przekłada się na podatek GGR w wysokości 55-65% w zależności od marży operatora. Nie jest łatwo osiągnąć rentowność w takich okolicznościach i tu stanę też w obronie wielu managerów w Polsce, gdyż uważam, że mamy bardzo zdolną kadrę menagerów, wielu utalentowanych ludzi, którzy fachu uczyli się często poza Polską, chociażby w UK, Malcie czy Gibraltarze.

Wracając do tematu rentowności, „stara” czołówka sobie radzi, „nowa” czołówka buduję skalę, ale dla większości firm to codzienna walka. My przykładowo osiągnęliśmy rentowność trzy lata z rzędu, choć nie zostało to dostrzeżone przez Was w ostatniej dużej publikacji o wynikach finansowych bukmacherów, ponieważ skupiliście się na naszym ujemnym kapitale. Tymczasem trzeci rok z rzędu jesteśmy na plusie i nie wydaje mi się, żeby któraś z mniejszych firm mogła to łatwo powtórzyć. Forbet czy Betfan z kolei, który radzi sobie ogólnie bardzo dobrze i jest naszą najbliższą konkurencją, obaj operatorzy mieli lata przeplatane, z tego co pamiętam, jeśli chodzi o wynik finansowy. Dlatego nie można powiedzieć, że wszyscy mają się tak dobrze, każdy walczy o rentowność, co potwierdzają sprawozdania finansowe za ubiegłe lata, w tym oczywiście za 2024 rok.

W teorii, jest trochę lepiej, bo jeszcze do niedawna rentowne były tylko dwie firmy, zyski się pojawiają, ale ich utrzymanie jest bardzo trudne, ich wysokość jest jednak innym tematem, bo nie są to kwoty adekwatne do obrotów operatorów. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak narzekanie, ale zarządzam też spółką hazardową na Łotwie i tam mniejszym podmiotom znacznie łatwiej osiągać rentowność. Wynika to przede wszystkim z innej formy opodatkowania. Mimo również dużego problemu z szarą strefą, tam rentowność jest po prostu łatwiejsza do wypracowania, mówiąc wprost jest większa przestrzeń dla mniejszych podmiotów.

W Polsce, jeszcze raz powtórzę, to nie jest kwestia nieudolnych menedżerów, ale kompleksowy problem systemowy. Sprawozdania finansowe pokazują, które firmy się utrzymują, a które wykrwawiają w walce. Duzi operatorzy mogą pozwolić sobie na wielkie inwestycje, ponieważ mają inną strategię i komfort działania, ich zadaniem na teraz jest przede wszystkim zdobywanie udziałów w rynku kosztem odroczonej rentowności na przyszłość.

Mniejsi gracze muszą mierzyć się z trudną rzeczywistością. Słuchając tego można by dojść do wniosku: zostawmy 3–4 firmy a reszta niech odpadnie. Ale czy taki oligopol byłby rynkiem konkurencyjnym? Z punktu widzenia klienta, zdecydowanie nie. To właśnie otwarta konkurencja napędza rozwój produktu i całej branży, co było doskonale widoczne po 2017 roku, gdy liczba firm zaczęła rosnąć, a rozwój produktowy zdecydowanie przyspieszył ze względu na wysoką konkurencyjność. Konkurencyjność oznacza wprost wzrost jakości.

Jeśli chcemy ten rozwój utrzymać, musimy zadbać o lepszą kondycję całego sektora. Obecnie mówi się tylko o tym, ile prywatne firmy odprowadzają podatków. Nikt nie zwraca uwagi na to, ile z tych podatków to podatek od gier (POG) a ile podatek CIT, gdyż zysków zwyczajnie albo nie ma albo są znikome, podkreślę raz jeszcze w stosunku do rozmiaru rynku.

Szpilkę przyjmuję, według naszej wiedzy macie prawie 3% udziału w rynku pod względem obrotu. Jesteście na siódmym miejscu, delikatnie tracicie do Forbeta i Betfana. Czy to obecnie wasza największa konkurencja?

Kiedyś powiedziałem, że nie skupiamy się na realnie na pogoni za Superbetem czy Betcliciem, ponieważ to nie są dla nas realni konkurenci z punktu widzenia udziału w rynku. Natomiast Forbet i Betfan faktycznie są naszym najbliższym punktem odniesienia. Zróbmy pierwszy krok a wówczas zastanowimy się nad kolejnym.

Trzeba jednak patrzeć na tendencje. Forbet miał kiedyś około 6% rynku, a obecnie ich udział z roku na rok spada. Naturalnie nie znamy jeszcze dokładnych danych za 2025, rok ciągle trwa, ale przez pryzmat tych pierwszych niemal trzech kwartałów wydaje mi się, że mogą dowieźć jeszcze niższy udział niż w roku 2024. Widać, że są mniej aktywni, robią mniej wokół promocji marki niż w poprzednich latach, co skutkuje spadkiem udziałów.

My natomiast mamy tendencję rosnącą. Choć nominalnie nasz udział jest jeszcze niewielki, to rośniemy szybciej niż średnia rynkowa. Wydaje mi się, że w 2025 bardzo mocno zbliżymy się do Betfana i będziemy na podobnym poziomie. Obecnie to nasz największy rywal i naszym celem jest jego przegonienie w pierwszej kolejności.

LV BET w obecnej sytuacji jest zbyt duży, by działać jako podmiot niszowy, a jednocześnie zbyt mały, by konkurować z liderami pod względem skali i kapitału?

Jeśli chodzi o skalę i budżety, to rzeczywiście jesteśmy zbyt mali, żeby rywalizować z największymi. Natomiast nie jesteśmy zbyt duzi, żeby stracić elastyczność czy zyskiwać na szybkim procesie podejmowania decyzji. Jak powiedziałeś, mamy obecnie siódme miejsce w Polsce, przy czym realnie to jest bardziej 5-te miejsce ex aequo z dwoma innymi podmiotami. Nasza struktura jest stosunkowo niewielka, co pozwala nam działać dynamicznie i elastycznie. Dzięki temu mogliśmy jako pierwsi w Polsce wprowadzać minimum kilka nowych rozwiązania, jak chociażby płatności krypto czy mobywatela, w przeszłości również Betbuildera.

Być może jesteśmy zbyt dużą Grupą, żeby skupiać się tylko na Polsce, ponieważ jako całość realizujemy też inne projekty, mamy więcej brandów i licencji. To daje nam wsparcie w ekosystemie i dlatego nie koncentrujemy się wyłącznie na polskim wycinku. Nasza strategia opiera się na organicznym wzroście. Finansujemy go wewnętrznie, stopniowo zwiększamy skalę i inwestujemy nadwyżki w dalszy rozwój naszych kanałów akwizycyjnych i retencyjnych.

Uważam, że ta strategia sprawdza się całkiem dobrze. Jeśli jako grupa zaakceptujemy taki model rozwoju oparty na dalszym, organicznym wzroście, będziemy mogli konsekwentnie realizować kolejne cele. Satysfakcjonującym rezultatem może być dla nas tempo wzrostu szybsze niż w całej branży. Trzy minione lata pokazały, że złapaliśmy właściwy rytm i trzymamy się obranej ścieżki. Oczywiście mogłoby być lepiej, ale te 3,5% rynku, które mamy, to nie jest zły wynik i daje nam możliwości do dalszego działania.

Uważasz, że przy ewentualnej demonopolizacji bylibyście w stanie zrobić lepsze kasyno niż pierwsza czwórka?

Przede wszystkim należałoby spojrzeć na pierwszą czwórkę pod kątem technologii. Wszystkie te firmy mają kasyna na swoich zagranicznych brandach, podobnie jak my. Dlatego nie chcę mówić, że zrobilibyśmy lepszy produkt, ponieważ to kwestia umowna. Natomiast uważam, że pod względem jakości kasyna technologicznie w niczym im nie ustępujemy i nie byłoby dla nas problemem, zaoferować konkurencyjny produkt, gdyż taki posiadamy już obecnie chociażby na wspomnianym rynku łotewskim.

Pierwsze miesiące po demonopolizacji byłby kluczowe?

Wydaje mi się, że tak. Pierwsze miesiące zawsze są kluczowe. Oczywiście, później jest szansa to odrobić, ale start jest zawsze decydujący, gdyż można wypracować komfortową przewagę.

Dla nas ta droga nie byłaby czymś nowym, dlatego wcześniej mówiłem, że demonopolizacja byłaby korzystna, oceniam to z punktu widzenia korzyści Grupy, a nie tylko jednej spółki w Polsce. Z punktu widzenia Grupy mielibyśmy szybki dostęp do technologii, którą już wykorzystujemy na innych rynkach. Mamy też swój brand z licencją kasynową i doświadczeniem operacyjnym, więc w Polsce moglibyśmy to wdrożyć stosunkowo szybko.

Jeszcze pytanie o tych mniejszych operatorów, ponieważ mnie to cały czas zastanawia. Oni ciągle wchodzą na ten rynek i mam wrażenie, że w ogóle się nie uczą na błędach poprzedników. Jak wspomniałeś, mamy oligopol. Są duże brandy, mają budżety i swoje plusy, ale też minusy, ponieważ nie mogą robić szybkich akcji. Nie masz wrażenia, że nowe brandy, które wchodzą, w ogóle nie wykorzystują tego, że są małe?

To jest dość złożone pytanie, ponieważ wchodzi tu kilka wątków, ale moim zdaniem ktoś doradza tym firmom w niewłaściwy sposób. Gdyby przyszedł do mnie inwestor z planem i kapitałem rzędu 2-5 mln zł, powiedziałbym: po co w ogóle to robić? To nie ma sensu w kontekście potrzeb i wyzwań rynkowych, w kontekście obecnej konkurencji i nasycenia rynku. Osobiście nie rozumiem, dlaczego podmioty wchodzą na tak nasycony i trudny rynek z tak niskim kapitałem i bez żadnej strategicznej przewagi, która dałaby tutaj realne szanse na nawiązanie walki.

Nawet stosunkowo większe firmy z ambicjami i zapleczem finansowym, jak choćby Betcris czy GO BET nie do końca sobie poradziły. Podobnie było z eWinner. Dlaczego więc ktoś miałby wierzyć, że z mniejszym kapitałem, słabszym zapleczem technologicznym i mniej doświadczoną kadrą uda się osiągnąć sukces? Kluczowa jest właściwa strategia, produkt i odpowiednie przygotowanie. Bez mocnego budżetu oraz produktu, który się obroni, nie ma szans. Jeśli do tego dochodzą słabe akcje promocyjne i kiepski CRM, to nie ma prawa zadziałać.

My jako LV BET swoje frycowe również zapłaciliśmy, ale wykorzystaliśmy fakt, że po nowelizacji ustawy w 2017 roku byliśmy jednymi z pierwszych na rynku, jeśli chodzi o nowe podmioty i wtedy miało to zupełnie inny wymiar i sens. Ale na etapie, na jakim jest Polska w 2025 roku, przy tylu operatorach i ogromnych budżetach największych firm, wejście ze słabym produktem oraz ograniczonym kapitałem i średnim zapleczem technologicznym jest niestety kompletnie nieuzasadnione.

Żeby się ewentualnie przebić, trzeba mieć asa w rękawie, przewagę w postaci unikalnej strategii lub w postaci rewolucyjnego produkt, o którym nikt wcześniej nie pomyślał. Natomiast strategia w stylu: mamy trochę kapitału, mamy kogoś z doświadczeniem i wchodzimy, niestety się nie sprawdzi.

Zostając przy GO BET i jego zamknięciu oraz braku jakiegokolwiek komunikatu przed długi czas… Czy twoim zdaniem to jest poważne?

Postaram się odpowiedzieć z szerszej perspektywy. Niestety miałem okazję zamykać brand w Polsce i zawsze można powiedzieć, że coś dało się zrobić lepiej. My wtedy staraliśmy się zadbać o graczy, postawić na transparentność, dać im czas na wypłatę środków i informować, co się dzieje. Nie było idealnie, ale wyglądało inaczej niż teraz.

W przypadku GO BET wygląda to bardzo źle. W pierwszym tygodniu komunikat był lakoniczny i dziwny. Strona nie działała, rodziło się mnóstwo spekulacji. Gracze zostali praktycznie bez opieki. Branża na tym cierpi, ponieważ klienci zostawiali tam pieniądze, ufając, że to podmiot regulowany w Polsce, a nagle okazuje się, że firma zamyka się po cichu, bez informacji, co się wydarzy i jak odzyskać środki. To zostawia dużą rysę na całej branży i podważa też trochę zaufanie w to, że nadzór nad tym sektorem sprawowany jest właściwie.

Odchodząc od samego operatora GO BET, ponieważ oni są tylko kolejnym przykładem, warto byłoby się zastanowić czemu kolejna firma sobie nie radzi. Co jak co, ale to nie była firma krzak. Gobet wykazywał w swoim czasie pewne aspiracje, działali sponsoringowo i marketingowo. Zamknięcie tego operatora w moim oczach to problem nieco szerszy, systemowy.

Może koszty licencji są za niskie i powinny być wyższe? Patrząc na skalę biznesu, inwestycje są ogromne, a koszty wejścia relatywnie niskie. Ministerstwo Finansów też daje licencję i później się tym nie interesuje.

Trzeba by było nad tym pomyśleć. Musimy pamiętać, że każdy podmiot w Polsce musi wnieść zabezpieczenie na pokrycie m.in. ewentualnych środków dla graczy. Pytanie tylko, jak to zabezpieczenie działa w praktyce. Procesy administracyjne się przeciągają, powstaje problem pierwszeństwa do wierzytelności. Interes klienta, pomimo tego, że jest w teorii zabezpieczony to jednak praktyka pokazuje, że wymaga dużej cierpliwości, a i tak na końcu pewności na odzyskanie środków nie ma.

Chyba kiepsko działa jak mogliśmy zobaczyć po sytuacji z BestBet24.

No właśnie, w teorii zabezpieczenie powinno chronić graczy, ale w praktyce ten proces trwa miesiącami, a nawet latami. I wtedy pojawia się pytanie, kto ma pierwszeństwo do tych środków. W teorii gracze, ale przecież są jeszcze urzędy skarbowe, ZUS i inne roszczenia. Dochodzi aspekt skali działalności, zdeponowane zabezpieczenie jest kwotą stałą, rozmiar operacji, obroty a co za tym idzie środki graczy u poszczególnych operatorów to już są kwoty diametralnie różne.

Reklamacje w przypadku BestBet24 nie były pełne, ponieważ nie były udokumentowane. Jak gracze mieli to zrobić, gdy w nocy bez ostrzeżenia zamknięto stronę?

Niestety to problem systemu, znowu skupiamy się na jednym podmiocie. Były jakieś sygnały pod koniec, że zaczyna się dziać źle, ale sam kryzys przyszedł nagle. Można powiedzieć, że inwestor się odsunął. Ale pytanie brzmi: czy gracz powinien zastanawiać się, czy jego operator sobie poradzi, czy nie? Tak nie powinno to wyglądać, a system powinien działać stabilnie. Można wprowadzić dość proste rozwiązanie, każdy operator musi posiadać minimalne rezerwy w wysokości środków zdeponowanych przez klientów, takie mechanizmy działają w różnych jurysdykcjach, ale to tylko jedna z wielu bolączek naszego podwórka.

Z drugiej strony jest licencja Ministerstwa Finansów. Wy cały czas powtarzacie, żeby nie grać u offshore’owych operatorów, ponieważ nie ma pewności, że dostanie swoje pieniądze. Życie pokazuje, że nawet jak gra u legalnych, także może pieniędzy nie dostać.

Tak, to jest problem i trochę ironicznie dochodzimy do sytuacji, w której legalna branża mówi „graj legalnie”, bo to jest bezpieczeństwo, a potem okazuje się, że wcale to bezpieczeństwo nie jest zagwarantowane. Od lat postuluje się powstanie dedykowanego organu – niekoniecznie w ramach Ministerstwa Finansów, który ściśle współpracowałby z operatorami, podobnie jak ma to miejsce w sektorze finansowym. Do dziś jednak taki organ nie powstał.

Kompetencje Ministerstwa Finansów są bardzo szerokie, więc trudno oczekiwać, że skoncentrują się wyłącznie na branży hazardowej jeśli w ich zakresie jest nadzór nad kilkunastoma sektorami. Tymczasem dedykowany organ, dobrze znający realia rynku, mógłby monitorować chociażby kondycję operatorów czy środki powierzane przez graczy. W innych jurysdykcjach takie rozwiązania funkcjonują, jak choćby na bliskiej mi Łotwie, Malcie czy w poszczególnych stanach USA, gdzie operator musi utrzymywać saldo nie mniejsze niż suma środków graczy i stan tego salda jest weryfikowany.

Takie regulacje realnie zwiększają bezpieczeństwo. U nas nie ma takich mechanizmów, ustawa hazardowa generalnie wymaga naprawdę sporego odświeżenia, potrzebna jest mądra regulacja. Mam nadzieję, że podobne sytuacje nie będą się powtarzać, ale to problem wielopoziomowy.

Konieczna jest szersza dyskusja, jak go rozwiązać i jak skutecznie chronić graczy, bo widać wyraźnie, że problem istnieje i nie można go ignorować.”

Przechodząc do bardziej produktowych tematów. Jak oceniasz waszą aplikację od 0 do 10?

Osiem.

Łukasz Seweryniak powiedział mi ostatnio w wywiadzie, że prostota, onboarding i kierunkowanie na młodszego gracza to przewaga Betclic, a dla bardziej doświadczonego gracza lepszą aplikację ma Superbet. Gdzie osadziłbyś Waszą aplikację?

Zanim odpowiem, zauważ, że Superbet też zrobił skręt w stronę młodszego gracza. Dziś trudno mówić, że któryś operator ma wyłączność na ten segment, jak było kiedyś z Betclic. Chcąc robić szeroką penetrację rynku, trzeba dotrzeć do szerszej grupy graczy.

My nie chcemy się kategoryzować wiekiem gracza. Bardziej widzę nas jako markę dla użytkowników szukających czegoś innego, trochę „kraftowego” podejścia. Nie gonimy za wielką czwórką tu i teraz, ale chcemy, by gracze dostrzegli, że działamy inaczej.  Choćby poprzez kursy czy akcje, które planujemy.

Nasza strategia jest mocno prokliencka. Nie stawiamy na masowość, raczej na świadomego gracza, który szuka innego doświadczenia. Chcemy być w bukmacherce takim kimś dla graczy, jak Subaru dla osób w świecie motoryzacji, nie jest to auto masowe, ale doceniane przez lojalnych użytkowników. Zrobiliśmy duży postęp w aplikacji i cały czas pracujemy nad kolejnymi zmianami. Wiemy, co jeszcze trzeba poprawić, i sukcesywnie inwestujemy w te obszary.

Sprawdzając waszą aplikację przed rozmową, zauważyłem kilka rzeczy, które mnie irytowały. Kiedy dodawałem mecze do kuponu, musiałem za każdym razem otwierać koszyk, żeby kupon się zaktualizował, nie działo się to automatycznie. Brakuje też funkcji, która od razu pokazuje, ile zdarzeń trzeba jeszcze dodać, aby aktywował się boost. Teraz dopiero po wejściu do koszyka widzę, o ile procent wzrosły kursy. Zdarzają się również momenty, gdy aplikacja nagle zwalnia albo się przycina.

Dzięki, to bardzo cenne uwagi. Mówisz to od strony klienta, więc mamy obowiązek słuchać klientów i muszę przedyskutować te spostrzeżenia z działem produktowym, by zobaczyć, co da się poprawić. Dwie pierwsze kwestie trochę mnie zaskoczyły, trzecia jest znana i już pracujemy nad usprawnieniami. Nawet dziś rano mieliśmy krótką przerwę techniczną, która miała na zadaniu wdrożenie usprawnień.

Trzeba też pamiętać, że jako grupa podmiotów mamy kolejkę projektów i priorytetów. To nie tylko nasz odosobniony przypadek, Łukasz Seweryniak ostatnio u Was w wywiadzie opisywał szerzej specyfikę działania w Grupie.

Prawda, Łukasz mówił, że od kilku miesięcy chcą dodać do aplikacji animację po wygranym kuponie. Wy też chyba tego nie posiadacie?

Nie mamy tego, ale pracujemy nad tym. To prosta rzecz, ale daje dodatkowy ładunek emocjonalny i poprawia relację użytkownika z aplikacją. Pełna zgoda.

Twoim zdaniem, pomijając udział w rynku i marketing, kto dziś oferuje całościowo najlepszy produkt?

Muszę odpowiedzieć trochę przekornie, chciałbym, żeby to nasz produkt był najlepszy. Warto jednak dodać, że klienci często nie doceniają faktu, iż w rankingach kursów, które publikujecie, praktycznie za każdym razem jesteśmy na pierwszym albo drugim miejscu. To duży atut, ponieważ kursy są realną przewagą dla gracza.

Oczywiście sama wysokość kursu nie definiuje całego produktu, dlatego trzeba patrzeć szerzej. Jeśli miałbym wskazać, kto całościowo oferuje najlepszy produkt, postawiłbym na kogoś z dwójki Superbet lub Betclic.

Trudno mi jednoznacznie rozstrzygnąć, gdyż oba brandy mocno poprawiły swoje oferty. Jako starszy gracz pewnie bardziej skłaniałbym się ku strategii Superbetu, ale trzeba przyznać, że Betclic również wykonał solidną pracę przy budowie produktu. Fortuna w ostatnim czasie również wprowadziła dość duże zmiany, choć z tego co widziałem zostały one przyjęte dość chłodno. Niestety zawsze jest takie ryzyko – przy sporej rewolucji – tym bardziej, że klienci niezadowoleni są o wiele bardziej skłonni dzielić się swym odczuciem i opinią niż klienci zadowoleni. Jest to bardzo naturalne zjawisko.

Warto też wspomnieć o przypadku STS widać, że brand ten wychodzi z okresu transformacji, zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie. Potencjał jest oczywiście spory, ale konkurencję też mają mocną jak nigdy wcześniej. Doceniam też Betfan, jak na rozmiar firmy robią ogólnie zauważalną całkiem fajną robotę. Generalnie na rynku pojawia się coraz więcej ciekawych rozwiązań produktowych, trzeba jednak pamiętać, że gracze często oceniają produkt przez pryzmat bonusów albo jednostkowych sytuacji, jak choćby anulowana z różnych względów wygrana. To nie zawsze ma związek z samym produktem, a raczej z polityką firmy, ale negatywne komentarze się pojawiają. Zamykając temat produktowy, gdybym miał wskazać podium, znalazłoby się na nim miejsce dla Superbetu, Betlica i LV BET.

Twoim zdaniem w najbliższych dwóch latach STS zostanie zdetronizowany z pozycji lidera czy się obroni?

Jeszcze pół roku temu powiedziałbym, że STS na pewno zostanie zdetronizowany. Teraz jednak zaczęli wychodzić z pewnego marazmu, widać, że przeznaczają więcej środków na kampanie i jest to zauważalne również w ofercie produktowej.

Dużo zależy od tego, co zrobią Betclic i Superbet. Betclic bardzo dużo zyskał na promocji Gry Bez Podatku. Mówię tu o obrocie, a nie o ich zyskach finansowych, bo zakładam, że tych przy takiej strategii po prostu ich nie było. Gracze zaczęli dostrzegać, jakim kosztem to robią. Na początku to mocno rosło i nawet w pewnym stopniu ograniczyło szarą strefę w Polsce, jednak to jest i tak stan tymczasowy, pamiętajmy o tym, tej kampanii nie da się utrzymać długo jeśli realnym celem jest osiągnięcie zyskowności. W perspektywie dwóch lat wydaje mi się, że któryś z tych dwóch podmiotów może wyprzedzić STS. Gdybym miał wystawić kurs, powiedziałbym, że to jest fifty-fifty.

A wyobrażasz sobie, że Betclic zrezygnuje z promocji gry bez podatku?

Zupełnie szczerze, oni trochę wpędzili się w kozi róg i stali się zakładnikami tej strategii. Teraz mają problem, ponieważ muszą utrzymać zadowolenie klientów, którzy widzą cięcia w innych promocjach oraz przede wszystkim widzą niższe kursy. Mam tutaj na myśli wyższe marże na kursach by zrekompensować podatek.

To trudna sytuacja, jeśli nagle zakończą tę promocję, obroty spadną, a centrala poza Polską może nie być zadowolona. Prawda jest taka, że chyba nikt nie zakładał, iż ta oferta potrwa tak długo. Wiele osób mówiło, że skończy się po Mistrzostwach Europy, a tymczasem minął kolejny rok. Sam jestem ciekaw, co zrobią, ale jedno jest pewne, ta promocja nie może i nie będzie trwała wiecznie.

Szansą dla nich byłoby, gdyby Superbet i STS wprowadzili to rozwiązanie. Na początku roku pojawiały się takie pomysły, ale ostatecznie nie zostały zrealizowane.

Ja się trochę śmiałem, że ta sytuacja przypomina nieco zimną wojnę. Na szczęście STS i Superbet nie „nacisnęli guzika”, uważam, że słusznie, ostatecznie to nie byłoby dobre dla całej branży. Taki ruch wysyłałby również pewien fałszywy sygnał do regulatora, że ten podatek obrotowy wcale nie jest tak dużym ciężarem, skoro czołówka nie ma z nim problemu. Realia są zupełnie inne.

Bardzo mi się podobają wasze ruchy na polu współpracy sponsoringu sportowego. Nie skaczecie z kwiatka na kwiatek. Skąd pomysł na taką strategię?

Wspomniałem wcześniej o lojalności, długotrwała współpraca zawsze przynosi większe efekty, buduje świadomość marki u klientów i pokazuje firmę jako lojalnego partnera. To po prostu działa. Niedawno przedłużyliśmy umowę ze Śląskiem, mimo spadku do pierwszej ligi. Ta współpraca trwa już ponad pięć lat i była poprzedzona szeroką analizą.

Zobaczyliśmy bardzo dobre wyniki, mecze Śląska były chętnie obstawiane, co pokazuje, że kibice klubu są wobec nas lojalni. Oczywiście nie każda współpraca będzie trwać 5–6 lat, nie zawsze jest to możliwe, ale fajnie, kiedy właśnie tak to funkcjonuje.

Nie wszystko jednak można utrzymać, w tym roku zakończyliśmy współpracę z Piastem Gliwice, ale jednocześnie rozpoczęliśmy działania z Wisłą Płock i Motorem Lublin oraz rozszerzyliśmy współpracę z Lechią Gdańsk.

Policzyłem, że bukmacherzy przeznaczają na sponsoring około 65 milionów złotych rocznie. Jak oceniasz tę kwotę, to dużo czy raczej mało?

Operowanie na liczbach nominalnych nie jest do końca wymierne, bo pytanie brzmi, do czego to odnosimy? Do wyników GGR całej branży? W Polsce niestety nie raportuje się GGR-u, tylko obroty, więc od tego trzeba zacząć. Zatem realnie odniesienie mamy w kontekście kosztów sponsoringu do obrotów, a powinniśmy raczej mówić o relacji kosztu sponsoringu do zysku firmy.

Moim zdaniem ta kwota nie jest wygórowana, a mówiąc precyzyjniej – mogłaby być wyższa. Jestem pewien, że gdyby system podatkowy opierał się na GGR, firmy miałyby więcej środków, które mogłyby zostać przeznaczone na szeroko rozumiany sponsoring. Jeśli chodzi o nas to staramy się utrzymywać sponsoring na określonym poziomie w relacji do naszego GGR, natomiast strategie poszczególnych firm są różne, podobnie jak etapy, w których poszczególne przedsiębiorstwa się znajdują.

No właśnie, strategie są różne. Patrząc na waszych konkurentów, czyli Forbet i Betfan, to wydajecie zdecydowanie najwięcej. W ogóle jesteście na piątym miejscu, jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy na sponsoring. Czy to ma sens? Może lepiej nie wydawać jak Betfan? Zapłacić 25 tysięcy Pudzianowi i mieć spokój?

Wydaje mi się, że Pudzian kosztuje więcej.

Pozostanę przy swoim.

Możemy się założyć, że ma więcej biorąc pod uwagę liczbę świadczeń – śmiech – ale wracając do pytania, uważam, że w poprzednich latach niestety trochę środków przepaliliśmy na sponsoring. Jego timing nie był dopasowany do momentu, w jakim znajdowaliśmy się produktowo. Wiele osób pewnie pamięta naszą współpracę z Fame MMA i problemy, z którymi wtedy się mierzyliśmy. W tamtym okresie nie byliśmy jeszcze przygotowani na tak szeroki sponsoring, ten okres przyznaję był trochę stracony. Akwizycja była, ale nie byliśmy w stanie jej udźwignąć.

Natomiast od 2–3 lat wygląda to znacznie lepiej. Dziś patrzę na sponsoring w dłuższej perspektywie i sądzę, że efekty będą dopiero widoczne, ponież zmieniliśmy podejście. Czas pokaże i rozliczy, czy to była słuszna strategia.

Trzeba też pamiętać, że byliśmy w zupełnie innym miejscu niż Betfan. Można się spierać, czy taki operator jak my potrzebuje trzech czy czterech klubów, czy wystarczy jeden, ale koniec końców obecnie wydaje mi się, że jesteśmy w dobrym miejscu sponsoringowo i nasza strategia działa.

Niektórzy twierdzą, że waszym obowiązkiem jako bukmacherów jest wydawać pieniądze na sport. 

Ja nie jestem zwolennikiem regulacji, które do czegoś zmuszają. Uważam, że wolny rynek jest najlepszą rzeczą i firmy najlepiej wiedzą, jak wydawać swoje pieniądze. Jak pojawia się przestrzeń, żeby te środki wydatkować, to jak najbardziej. Kluby piłkarskie czy sportowe są naturalnym kierunkiem i wolny rynek z jednej strony oznacza środki na sport, ale też z drugiej strony oczekiwania sponsora co do uzyskiwanych świadczeń. Nie żyjemy już w czasach, w których logotyp na koszulce był jedynym celem sponsoringu.

Chciałbym jednak podkreślić w tym przypadku temat patologii, która ma miejsce obecnie w kontekście łożenia na sport. My płacimy na sport i związki sportowe, ponieważ jesteśmy do tego zobowiązani ustawą, musimy uzyskać te uciążliwe zgody na wykorzystanie wyników sportowych. To są mówiąc wprost chore sytuacje, bo nie mamy żadnej możliwości decydowania o tym, na co te środki są przeznaczane, a dodatkowo nie otrzymujemy w zamian żadnych świadczeń.

W Polsce jest kilka związków, w przypadku których płacimy czasami kwoty wyższe, niż nasze realne obroty na te poszczególne rozgrywki, tylko za wykorzystanie wyników, które i tak są powszechnie dostępne w setkach serwisów internetowych. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby działało to jak w Stanach, gdzie część wypracowanego GGR trafia do związków sportowych, ale operator w zamian dostaje świadczenia: logotypy, ekspozycję w social mediach czy inne formy widoczności. Wtedy to rozumiem i ma to sens, jest zachowana jakaś proporcja między ceną a świadczeniem zwrotnym, wypracowany z danej ligi GGR jest stricte skorelowany z popularnością danej dyscypliny.

Wspomniałeś wcześniej o freak fightach. Byliście sami przy FAME. Teraz Betclic się wycofał, pojawiła się Fortuna. Czy Twoim zdaniem to już koniec gal freakowych? Czy bukmacherzy powinni dalej w to wchodzić?

Żadna formuła nie trwa wiecznie. Betclic wszedł w moment największej popularności, tuż po nas, i wtedy miało to sens, ponieważ zainteresowanie było ogromne, a tendencja była nadal wzrostowa. Z czasem jednak ta popularność zaczęła spadać. Pokolenia, które dorastały na freakach, dojrzały i straciły zainteresowanie, a młodsi niekoniecznie chcą to oglądać już na taką skalę.

Organizacji zrobiło się bardzo dużo, gale odbywały się praktycznie co dwa tygodnie i ta formuła zaczęła się wyczerpywać. Od początku towarzyszyły temu kontrowersje, my też zdawaliśmy sobie z tego sprawę, to przyciągało ludzi, jednak później pojawiały się już afery, które rzuciły pewien cień na całe środowisko freaków. Wizerunek tych gal ucierpiał, co przełożyło się w konsekwencji na zmianę trendu.

Nie twierdzę, że to całkiem zniknie, ale nie mam przekonania, że w Polsce jest miejsce na trzy, czy cztery takie organizacje. Po prostu nastąpiło już nasycenie tą formą. Bardziej dziwi mnie, że po wyjściu Betclica inne firmy dostały lawinowo oferty sponsoringowe, ale proponowane kwoty były tak przeszacowane, że uznaliśmy, iż nie ma sensu nawet tego rozważać

Dla Fortuny to mogło mieć sens. Oni mieli dużą bazę graczy z innych gal, więc dla nich taki ruch wydaje się racjonalny, przynajmniej na dwie, czy trzy gale.

Możliwe. Patrząc szerzej Fortuna budowała się na tych galach inaczej niż Betclic. Dla Fortuny freak-fighty były dodatkiem, kolejną odnogą biznesu, a nie fundamentem działania. Betclic od początku mocno się na tym opierał. Gdy wybuchły wspomniane afery, musiał szybko reagować, podpisując szerokie umowy sponsorskie, by wysłać sygnał, że wchodzi w coś nowego. To były dwie zupełnie różne strategie.

Moim zdaniem Betclic miał trudniejszą sytuację, a Fortuna bardziej racjonalnie budowała kolejne cegiełki biznesu.

Jakie macie plany na ten rok? Szykujecie się na mundial? Czekacie na to czy Polska awansuje?

Była kiedyś bajka o żółwiu i zającu – śmiech. Zając był szybki, ale to żółw mozolnie zmierzał do mety i ostatecznie wygrał. Idziemy swoim tempem a na koniec bajki jeszcze poczekamy. Nasze tempo jest ok, ponieważ i tak jest nieco szybsze niż tempo całego rynku. Naszym celem jest skalowanie operacji i powiększanie bazy klientów. To fundament na przyszłość.

Plan na ten rok jest przyziemny, ale ambitny, chcemy przeskoczyć Forbet w 2025 roku, a w przypadku Betfana przynajmniej się z nim zrównać. Jesteśmy już naprawdę blisko. Chcemy też zwiększyć udziały w rynku do 5%.

Ogłosiliśmy właśnie współpracę sponsoringową z Kizo, nieszablonową, z humorem, satyryczną i trochę „z jajem”. Nie chcemy mówić o branży w sztampowy czy też patetyczny sposób, ponieważ to w końcu branża rozrywkowa i taki rozrywkowy przekaz chcemy kierować do klientów.

To będzie pierwszy krok w budowaniu bazy pod mundial. Przygotowujemy także kilka zmian produktowych, trzy, cztery nowe rozwiązania, które chcemy poprawić lub dodać, aby zwiększyć atrakcyjność oferty. Liczymy, że zostanie to dostrzeżone nie tylko przez klientów, ale i przez całą branżę. Poprzednia kampania „Jazda z kursami” odbiła się szerokim echem, a teraz chcemy osiągnąć podobny efekt, choć w inny sposób z zastrzeżeniem, że to nie koniec jazdy.

Tylko żebyście znowu nie dostali kary.

I tu pojawia się problem. Z jednej strony chcemy działać kreatywnie, z drugiej strony trzeba mocno się rozglądać dookoła. Ta kampania, podobnie jak z Kizo, była realizowana we współpracy z profesjonalną agencją, była poprzedzona analizą również pod kątem ryzyka prawnego. Koniec końców „otrzymaliśmy” karę tylko pytanie za co? Nie było w treści żadnych wulgaryzmów ani niedozwolonych form przekazu, kara została wymierzona za skojarzenia.

Kara była, ale ta Komisja chyba nie miała realnej mocy sprawczej? To tak, jakbym ja chciał ukarać Donalda Trumpa za zbyt długi wpis na Twitterze, efekt byłby dokładnie taki sam.

Sama w sobie mocy nie posiada, ale wiesz, zrobiło się na tyle głośno, że skutecznie przyciągnęła uwagę osób i instytucji, które już wpływ mają, a według nas krzywdzące było to, że powstała głośna opinia, iż LV BET dostał karę, ponieważ operator zrobił coś niedozwolonego. Taki przecież rysuje się obraz, gdy w przestrzeni publicznej pojawia się informacja o nałożeniu kary. Tymczasem w rzeczywistości ukazała się kreatywna informacja sponsoringowa, która przez zdecydowaną większość została potraktowana z przymrużeniem oka, czyli zgodnie z zamierzonym celem kampanii.

Pamiętam nawet, że Krzysztof Stanowski komentował tę sprawę i zaznaczył, że to był absurd. Po nas były bardziej agresywne kampanie, wprost z wulgaryzmami, ale tam żadnych kar nie kojarzę.

Może inne środowiska nie donoszą na siebie?

Możne właśnie dlatego nie udało mi się odpowiedzieć jednym słowem na jedno z początkowych szybkich pytań, (śmiech).

Czyli co, udanej współpracy z Kizo, przygotowania pod mundial, wyprzedzenia Forbetu i Betfana, tego Wam życzyć?

Dokładnie!

Rozmawiał: BARTOSZ BURZYŃSKI

Komentarze

Franc

Szkoda, że nie padło pytanie o blokowanie kont użytkowników. Jak przegrywasz to problemu nie ma, jak wygrywasz to od razu blokada i limity. Tę kwestię powinni wyjaśnić wszyscy bukmacherzy i jasno określić zasady blokad.

3
0
Lucas

No mądrze gada gość w większości tematów, wiadomo że bukmacherzy przerzucaja podatek na gracza, ale jemu chodzi o obrotowy, ze kazda stowa moze byc obrocona wielokrotnie i to juz spada na bukow, bo jest to zjebane 12%. W takich regulacjach nikt nie ma dobrze.

2
0
Władek

Kiedyś powiedziałem, że nie skupiamy się na realnie na pogoni za Superbetem czy Betcliciem, ponieważ to nie są dla nas realni konkurenci z punktu widzenia udziału w rynku. Natomiast Forbet i Betfan faktycznie są naszym najbliższym punktem odniesienia. Zróbmy pierwszy krok a wówczas zastanowimy się nad kolejnym.

No i brawo, wreszcie ktoś normalny, komu sufit na łeb sie nie spierdolil i nie gada o walce o top3, cały wywiadzreszta z zimna glowa, fajne podejscie

2
0
Kierowca

Nie znam rozmówców ale jeśli to Pan Marcin wymyślił hasło na autostradach to gratulacje. Co drugi dzień kursuje na linii Warszawa – Łódź (plus okolice) i mijam te banery. Założyłem nawet konto chociaż głównie gram w Sts i fortunie ale to chyba z przyzwyczajenia. Fortuna ostatnio cienko wkuriwjaa mnie

2
0
Yeti

LV bet jak miał fame mma to akurat tez strona lezala i kwiczała

2
0
Ciekawy

Kiedy szefowie Betclic i Fortuny w takiej formule???

16
4
Ploskon travel

Chętnie. Czekam pod żabką

2
0
Redaktorek

Pewnie nigdy, bo redaktor boi się pogadać z ludzmi ktorzy nie placa jego poplecznikom

1
1
Tabaluga

Kurde, mam problem z tym LV BET, bo oni faktycznie mają dobre kursy, apka ostatnio lepiej, ale to o czym mowi Bartek, czasami takie proste problemy, ze trudno grac. Zwalnia nie dodaje meczow do koszyka i to zniecheca mocno. Gram okazyjnie, problemow nigdy nie bylo z wyplatami ale jednak czegos brakuje zeby grac tam a nie w superbecie czy sts

8
4
Paweł

Niezłe są te wywiady, brakuje takiej formy właściwie w każdych mediach, fajnie ze mozecie sobie pozwolic na takie formy, a nie tylko jebane newsy, szukanie klików, brawo

13
4
PS

Bardzo mądrze na temat regulacji i ustawy hazardowej, taki głos jest potrzebny. Brawo Marcin

10
3
Kargul

Jak slysze to pierdolenie o podatkach ze oni placa to mi sie czytac dalej nie chce

14
4
Aktywny uczestnik rynku

Marcin to szczerze ma taką wiedzę i doświadczenie, że gdyby poszedł do kogoś z top4, zrobiłby zajebista robote, dziwie się ze takie Entain wzielo tego sztucznego Radima, zamiast goscia co na tym rynku zeby zjadł i zna go od podszewki do tego tego jest dobry w tym co robi. No ale chuj, jak widac jak w ekstraklasie wewnetrze transfery nie sa sexi dla korporacji

9
3
Czuczuszka

Pod kątem kompetencji Marcina to pełna zgoda, ale czy LV to złe miejsce do pracy? Ma tu pełny wpływ na produkt, odpowiedzialność za rynki międzynarodowe. Na produkt wpływ móglby mieć tylko w STS, inne rynki to tylko w Superbecie i łączenie z Polską raczej nie wchodzi w grę. Poza tym wpływ polskiego działu na produkt w Betclic i Superbet nie jest wielki, to raczej centrala narzuca. Paradoksalnie nie zawsze top4 daje więcej możliwości rozwoju.

7
1
Adam

W punkt, ale przypomnijmy, że Entain spuścił 5 baniek funtow w kiblu na totolotka i go zamknal, wiec gdzie tam logiki szukac xD

6
0
Ten tego

dobry wywiad, bez pierdolamento i wymijania, ucz sie STS

15
2
Ciekawski

ciekawe, bo dostalem kiedys od betfan maila z autobusem i napisem na nim „jazda z kursami”, a nikt nic o karach nie mowil. czy to znaczy wiec ze betfan sobie zabral haslo marketingowe lvbetu i nie dostawal za to zadnych kar?

8
2
Dawcio

Dobra rozmowa, ale skupmy się na kilku fragmentach. No nie zgodzę się, że bukmacherzy cierpią na podatku od wysokich wygranych czy samym podatku stricte, jasne nie mogą oferować lepszych kursów, czy tam produktu, choc mieszkajac w Uk, to serio te najwieksze buki maja spoko oferte w Polsce. No ale to GRACZ płaci podatki i nie wmawiajcie ze wy na tym cierpicie, bo się nuż w kieszeni otwiera.

Kasyno i demonopolizacja, to pokazuje ze zarówno Pan Marcin, prezesie Superbet, STS czy inny tutaj z rozmow patrza tylko na biznes i kase, a nie gracza. Oni maja w dupie ten ggr, byle było kasyno bo to kokosy i niestety ogromne uzlaezeninie graczy. nie gadajcie glupot o tej bezpiecznej grze, przeciez jak wy bedziecie mieli kasyno, to zwerbujecie graczy bukmacherskich ktorzy nigdy by w to bango nie weszli.

Freaki, lv bet to akurat srednio moze sie wypowiadac na ten temat, bo nie potrafili dzwignac tego

Superbet i betclic to dwie rozne bajki, ogromne budzety, zeby tylko zlapac wiekszy udzial w rynku, tak naprawde robia to samo tylko inaczej sie pozycjonuja.

10
2
Danny

Ale to musi być kasa w tym kasynie jak każdy z nich chce demonopolizacji 😀

14
1
Filip

Oczywiście ze nie kazdy rozbija kupony, tutaj pan marcin ma rację, ale czy to jakos zmieni branze to 15%? No watpie, a moze trzeba myslec zeby to podniesc, to beda mieli aliby zeby obrotowy obnizyc, bo wy musicie pamietac ze to trzeba sprzedac politycznie ludziom, a opozycja natychmiast przypomni afere hazardowa…

7
2
Dawcio

Ciekawa teoria, serio, szachy 3D rozgrywane 😉

4
2
Z branży

Kurde, zajebista rozmowa, kolejna już w ostatnim czasie. Ale porownajcie to do wywiadu z tym prezesem STSa, przeciez to jest niebo a ziema. Idealny przyklad jak PR może za mocno wjechać i wszystko jest bardziej sztuczne niż kuźwa parów 2kg za 8 zł w Biedrze.

9
2
Areko23

Jazda z Kursami zajebista reklama i kara tak samo zajebista dla LVE BET, dzięki temu o nich usłyszałem, bo napisał Stano właśnie na X 😀

6
3
Bukmacher

Nie no aplikacja lv bet jest tragiczna akurat, a przynajmniej była bo wyrzuciłem pół rok temu. No ale dam drugą szansę skoro prezes tak wysoko ją ocenia.

6
2
Luk Sky Walker

Przeczytałem połowę, ale bardzo dobrze się czyta, wiele trafnych spostrzeżeń tym bardziej się dziwię czemu LV tak słabo wygląda w tak prostych rzeczach jak aplikacja. Tam jest potencjał, gram czasami, bo mają zajebiste kursy, ale marketing leży moim zdaniem. Może zamiast przepalać kasę na te kluby piłkarskie warto zadbać bardziej o produkt, obsługę klienta?

8
1
Czuczuszka

Tam zawsze priorytet w IT będą miały produkty kasynowe, bo dają zdecydowanie więcej hajsu dla grupy. Sportsbook niestety tym samym regularnie będzie spadał w hierarchii niżej. A i samo IT bardziej wyspecjalizowane jest w kasynie niż sportsbooku, co widać po sukcesach grupy na tych obszarach na innych rynkach. Sportsbookowo takich raczej brak.

5
2
Mateusz

LV Bet jest na dłuższą metę niegrywalny. Owszem, na pierwszy rzut oka oferuje fajne konkursy, bonusy i prokliencką postawę. Ale z czasem zaczyna robić skutecznym graczom problemy i pod pozorem „błędów systemowych” stara się nie wypłacać obróconych bonusów. To jedyny bukmacher na rynku, u którego zetknąłem się z taką sytuacją, bo podczas gdy inni wykluczają skutecznych graczy z promocji LV Bet pozwala im grać dalej, ale po cichu stara się manipulować przelewaniem środków na saldo główne licząc, że gracz nie zauważy i się nie upomni. To wydaje się wręcz niepojęte, ale ten bukmacher potrafi ci anulować bonus w momencie, gdy wykonasz nim kilkukrotny obrót i spełnisz warunki przelewu na saldo główne. Musiałem sobie codziennie rano liczyć saldo na kalkulatorze, czy to które powinienem posiadać zgadza się z właściwym. I brakujące środki były dodawane dopiero po rozmowie z konsultantem. Jak podałem za małą kwotę dopisano mi za małą. Wszystko zależało ode mnie. Jak czegoś nie zauważyłem – przepadało. U mnie taka sytuacja powtórzyła się kilkadziesiąt razy zanim ostatecznie zdecydowano się zamknąć mi konto bez możliwości wglądu w cokolwiek, zlecenia wypłaty i anulowano mi wtedy też wszystkie otwarte zakłady. Kilku innych graczy w tym czasie również straciło dostęp do konta. Wtedy skończyła się wszelka uprzejmość ze strony konsultantów i prokliencka postawa. Miało to miejsce kilkanaście miesięcy temu. Środki ostatecznie odzyskałem, ale ewentualne wygrane z długoterminowych zakładów rozliczono mi po kursie 1,0, co samo w sobie wyklucza sens stawiania takich zakładów u tego bukmachera, skoro ma prawo to zrobić. Raz zdarzyło mi się wypłacać od nich więcej niż 10k – wtedy wypłata trwała 2 tygodnie, gdzie w połowie zostałem poproszony o zdjęcie dowodu z dzisiejszą datą. Wszystko byle tylko utrudnić wypłatę. LV Bet to wydmuszka, która ma ładnie wyglądać na papierze. Co prawda, skuteczny gracz może tam się ostać dłużej niż w typowych krzakach jak Betfan czy GoBet, ale i tak na dłuższą metę musi się liczyć z zamknięciem konta tylko z powodu tego, że jest po prostu skuteczny, a w międzyczasie bardzo się pilnować, aby bukmacher go nie oszukiwał.

9
3
Bartosz Burzyński

Przekażę do Marcina, choć pewnie czyta komentarze. Myślę, że trzeba taką sytuację sprawdzić i rozwiązać. Dam znać mailowo, co się udało zrobić.

7
0
Mateusz

Dzięki, Bartosz. Moje konto zostało zamknięte w lutym 2024, więc nie liczę, że magicznie zostanie ponownie otwarte. Ale może chociaż uda Ci się wpłynąć na to, aby takie praktyki wyeliminować i oszczędzić nieprzyjemności innym graczom. Jakby co, mam trochę mailowych korespondencji z LVBetem, gdzie nie przestrzeni wielu miesięcy zgłaszam tego typu problemy, które działy się na moim koncie kiedy było ono jeszcze aktywne.

4
0
Bartosz Burzyński

Odezwie się do Ciebie ktoś z LV BET mailowo, żeby wyjaśnić sprawę. Pozdrawiam 😉

5
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *